Na pewno istnieją książki takie o których nie mamy zielonego pojęcia. Zapomniane, przeklęte, stare i zupełnie bezużyteczne, które nie znalazły uznania wśród wielu czytelników. Znamy również takie powieści, które po przeczytaniu po prostu odrzucamy w kąt. Często wynika to z chęci sięgnięcia po inne nowości wydawnicze, jak i również z braku czasu. Nie które książki posiadają takie tajemnice, które odkryjemy dopiero wtedy gdy przeczytamy je za drugim razem, lecz istnieją i te nie posiadające żadnego mądrego morału. A co by było gdyby po jednym egzemplarzu każdej z tych książek, zebrać w jedno miejsce? Posiadałoby pewne zasady i stałych bywalców, którzy by je przestrzegali. Co raz bardziej zagłębiając się w Cień wiatru spotykamy niezwykły i magiczny Cmentarz Zapomnianych Książek.
Dziesięcioletni Daniel Sempere wraz z ojcem antykwariuszem wyruszają do miejsca w sercu Barcelony, a konkretnie do Cmentarza Zapomnianych Książek. Zadaniem chłopca jest wybrać jedną z wielu książek na półkach tajemniczego miejsca i podjęcie nad nią opieki do końca swojego życia. Daniel buszując w regałach znajduje w końcu tą jedyną, autorstwa Juliana Caraxa. Jest to "Cień wiatru". Po kilku latach posiadania książki spotyka tajemniczego nieznajomego z poparzoną twarzą, który przedstawia się jako bohater powieści, czyli diabeł, chcący odkupić od niego "Cień wiatru" aby go spalić. Chłopak odmawia i pragnie dowiedzieć się o tej postaci jak najwięcej. Niestety, lecz nie wie, że pociągnie za sobą ciąg nieszczęść i pozna niesamowitą, mrożącą krew w żyłach historię.
Po "Cień wiatru" sięgnęłam z czystej ciekawości. Było to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, które po części uznaję za udane. Początek bardzo mnie wciągnął. Motyw książek spodobał mi się tak samo jak to, że akcja rozgrywa się w Barcelonie, do której od lat marzę pojechać. Cmentarz Zapomnianych Książek to miejsce, które chciałabym żeby istniało w rzeczywistości. By zanurzyć się do regałów ze starymi i jedynymi zachowanymi książkami, gdzie wybrałabym sobie tą jedną jedyną, której byłabym wierna aż po grób. Pomysł na książkę rzeczywiście był cudowny.
Carlos Ruiz Zafon oczarował mnie swoim stylem pisania, który był nie zwykle lekki. Dzięki temu powieść czyta się naprawę szybko. Lecz najbardziej spodobało mi się to, że autor kiedy trzeba było od razu wyjaśniał mało istotne ale nurtujące nas wątki, jednocześnie zachowując kluczowe rozwiązanie na sam koniec. Tym mi bardzo zaimponował. Moim zdaniem najsłabszą punktem książki są bohaterzy. Główna postać odgrywa oczywiście najważniejszą rolę, ale jakoś tego nie odczułam, być może dlatego, że za słabo go znałam? Mimo iż, nie lubię opisów to na temat postaci są one bardzo przydatne. O Danielu nic ciekawego się nie dowiedziałam. Co by chciał robić, czym się jeszcze interesuję, co lubi oprócz książek. W "Cieniu wiatru" bardzo mi tego brakowało. Nie wiem czemu ale ja lubię takie zbędne informacje, dzięki którym lepiej mi jest się zżyć z bohaterami książki. Ulubioną postacią jest nie kto inny jak Julian Carax, którego historia bardzo mną wstrząsnęła.
Podsumowując, "Cień wiatru" to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Sama na początku spodziewałam się czegoś zupełnie innego i jak już pisałam trochę się rozczarowałam, ale powieść sama w sobie bardzo mi się spodobała. Wszyscy wychwalali i ja również mogę postawić pozytywną ocenę.