Jeśli narzekałam na pierwszą i zbyt mało akcji, to Czerwone Słońce wzbudza wręcz odwrotne uczucia. Tym razem akcja się zagęszcza, pojawiają się te same demony i zwidy co w Pustej nocy, ale do ich grona dołączają kolejne i to już nie takie przyjemne.
Nie wiem jaki robi to autorka, ale jej postacie nie tracą na wiarygodności. Przemiana Magdy jest naturalna i udało jej się stworzyć wielopoziomową postać, która musi walczyć nie tylko ze swoją przeszłością i wspomnieniami, ale z pamięcią ciała, do tego dochodzi teraźniejszość i niebezpieczna misja. Hendel zmienia charakter dziewczyny, ale tak w naturalny sposób, że nawet jeśli wraca ona do wcześniejszego życia i prowadzi zestawienie cech charakteru, nie ma to znamion użalania się nad sobą.
Nową postacią, jest Mateusz, bo chłopak także przechodzi przemianę i pokazuje się z innej strony. Pierwszy zostawił mu pamiątkę w postaci, lepszego słuchu i wytrzymałości ciała, ale nie jest on nieśmiertelny (więcej nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności z czytania). Poznajemy także jego prawdziwy charakter. Namacalna jest za to nowa i nieśmiała więź jaka zaczyna budzić się między nim, a Magdą.
Ciekawym zabiegiem jest dla mnie wprowadzanie nowych postaci, które nie kończą tylko w epizodycznych rolach. Okazuje się, że nawet początkowo nic nie znaczący bohater, z czasem wywiera ważną rolę. Hendel umiejętnie wplata nowe postacie w wątki i sprawia, że stają się one niezbędne i zostają na dłużej.
Pod koniec zaczyna zmieniać się klimat, zaczyna się robić mniej przyjemnie, bardziej nerwowo. Wrogowie zaczynają grać w tej samej drużynie, w myśl zasady: 'wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem..'. Chyba nie muszę pisać, że dobrze zapatrzeć się od razu w kolejną część? Właśnie kończę ją czytać, więc jeszcze w ten weekend możecie spodziewać się recenzji.