Kolejna część Żniwiarza, więc czas na kolejną recenzję. „Trzynasty księżyc” to trzeci tom serii autorstwa Pauliny Hendel. Jak było tym razem? Znowu działo się dużo, ale coraz częściej miałam wrażenie, że gdzieś już o tym czytałam. Zapewne w pierwszym i drugim tomie serii, bo Wojnowie (Magda i Feliks) walczą to z coraz wymyślniejszymi potworami. Myślę, że gdybym przeczytała tę książkę jakieś 10 lat temu to byłabym nią zachwycona.
A co takiego się dzieje? Przybliżę trochę fabułę. W świecie Magdy i Feliksa pojawia się coraz więcej demonów rodem z mitologii słowiańskiej. Zbliża się trzynasty księżyc, czyli noc podczas której granica między dwoma światami jest wyjątkowo cienka. Żniwiarze zadają sobie wiele pytań: czy zostali tylko oni? Czy władca Nawii się przebudził? Czy podczas trzynastego księżyca wyśle na ich świat hordy morderczych demonów?
Autorka ciekawie poprowadziła wątek Pierwszego. Jego historie są atutem tej części. Kolejnym jest częstsze opisywanie bohaterów epizodycznych. Zostali wykreowani na ciekawych bohaterów, którzy nie są obojętni na wydarzenia we Wiatrołomie. Kolejna sprawa: Magda. Czas to przyznać, ale niezbyt się polubiłyśmy. Dawałam jej wiele szans, ale czasem wystarczyło, że się odezwała i już wzbudzała we mnie irytację. Mam wrażenie, że bywa infantylna i w „realnym” życiu byłabym przez nią wiecznie rozdrażniona. Nikomu nie życzę poznania takiej Magdy z Wiatrołomu!
Ogromnym plusem tej części, o których jeszcze nie wspomniałam, jest język, którym jest napisana. Jest on przystępny dla każdego, a czasem zdarzają się i polonistyczne perełki. No i niekwestionowany atut. OKŁADKI. Sami przyznajcie, czy one nie są przepiękne? Mogłabym tylko na nie patrzeć i się zachwycać. Oprawa graficzna na medal!
Podsumowując – jest trochę wkurzająco i coraz częściej skłaniam się do porównania serii do typowego serialu młodzieżowego. Niby się wkurzasz, bohaterowie irytują, akcja czasem nuży i przymykasz oczy na wiele rzeczy, ale oglądasz/czytasz dalej, bo jesteś ciekawy, jak się skończy!