Gołąb i wąż

Recenzja książki Gołąb i wąż
"Gołąb i wąż” to przez wielu jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Promowana przez Wydawnictwo We Need YA z wielką pompą i gadżetami – na które ciężko było się nie skusić. Historia przedstawiona w książce opowiadana jest z punktu widzenia dwójki bohaterów: Louise le Blanc i Reida Diggory’ego. Przyjrzyjmy się bliżej tej dwójce.

Louise le Blanc – dla przyjaciół Lou, jest główną bohaterką, córką Morgane le Blanc – najbardziej poszukiwanej przez łowców wiedźmy. Dziewczyna porzuciła swój kowen, kiedy jej kochana mamusia chciała złożyć ją w ofierze. Prawda, że uroczo?
Lou jest postacią tak wyrazistą, że w zasadzie zdominowała całą książkę. Do tego stopnia, że fragmenty bez jej udziału były dla mnie mało interesujące, czy wręcz nudne. Lousie to zadziorna, pełna życia dziewczyna, która wie, czego chce i konsekwentnie do tego dąży. Pomimo, że w książce kilkukrotnie jest określana jako żmija lub wąż, ma też w sobie coś z gołębia. Mianowicie, łatwość w przystosowaniu się do nowego środowiska. W dzieciństwie pogodziła się z przeznaczonym jej losem ofiary, po ucieczce z Chateau le Blanc zadomowiła się w Cesarine i dostosowała do brutalnej rzeczywistości jako uciekająca zwierzyna a potem złodziejka. Chcąc zapewnić sobie bezpieczeństwo zgodziła się poślubić wroga – łowcę czarownic – i za wszelką cenę strzec swojego sekretu. Wiedziała, że jeżeli nie dostosuje się do panujących realiów czeka ją stos lub rozpłatane gardło. Mało przyjemne perspektywy.
Pomimo traumatycznych przeżyć, które niejednego by złamały, Lou umie cieszyć się życiem, smakować drobne przyjemności i doceniać jego ulotne piękno. Uwielbiam dialogi, w których dochodzi do głosu jej charakterek. Docinki, komentarze (zwłaszcza pod adresem Reida) powodowały pojawienie się na mojej twarzy szerokiego banana. No i bez wątpienia jest mistrzynią wprawiania w zakłopotanie swojego mężulka.

Reid Diggory – kapitan chasseurów, sierota i podrzutek, zagorzały wróg czarownic, ulubieniec Arcybiskupa (po którym ma drugie imię), dla znajomych – Chass.
Reida poznajemy w jego żywiole – walce z czarownicami. Przedstawiony jest jako gotowy do poświęceń, walczący z własnymi słabościami, odważny żołnierz. Reid kojarzy mi się z rycerzem ze średniowiecznych ballad i eposów – szlachetny, broni damy swego serca, w życiu kieruje się kodeksem moralnym (a że dość specyficznym to już inna kwestia).
Z początku wydawał mi się mało wyrazisty (ale przy Lou wszyscy wydają się wyblakli), ale z czasem okazuje się, że też ma mocny i złożony charakter. Jest zdecydowany a zarazem uległy, posiadający wiedzę i ciągle uczący się życia, dojrzały i niedoświadczony – kapitan Diggory jest niejednoznaczny, zaskakuje nas podejmowanymi decyzjami. Wydawać by się mogło, że Reid twardo stąpa po ziemi, jednak pod wpływem Lou, daje się ponieść porywom serca, które pragnie kochać i być kochane. Pod wpływem kobiety przechodzi swoistą metamorfozę, zaczyna żyć chwilą. Louise otwiera przed nim świat uczuć i doznań, także tych cielesnych [If you know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡°) ]. Obserwujemy, jak życie przestaje być dla niego czarno-białe i zaczyna dostrzegać także inne odcienie doczesności. Taki rozwój postaci sprawia, że staje się bardziej rzeczywista i czytając o jej przygodach myślimy „Wow, czuję, jakbym go znał całe życie”. No i jednego nie można mu odmówić – zawsze jest uroczo zdegustowany wulgaryzmami Lou, a wszystko po to, by na koniec samemu bluźnić. Cóż za szczyt hipokryzji.

No dobrze, a co z tymi złymi? To zależy. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla czarownic tymi złymi są chasseurzy i Arcybiskup, dla nich z kolei to czarownice zasługują na śmierć. Jest jednak jedna postać łącząca obie strony konfliktu i będąca antagonistą naszych głównych bohaterów. Morgane le Blanc, najważniejsza z Dame des Sorciéres. Kobieta okrutna, zła i podła, co Lou krzywdę zrobić mogła (i to z radością). Wszystko co robi nastawione jest na zgubę łowców, nawet za cenę wygaśnięcia jej rodu. Morgane jest wyrachowana i zimna, próżno szukać w niej jakichkolwiek matczynych uczuć do jedynej córki. Reprezentuje sobą dzikie siły magii, których nie da się okiełznać. Z pewnością jest to kobieta nieugięta i nie wahająca się dążyć po trupach do celu. Ciężko uwierzyć, że wychowana przy niej Louise była w stanie wyrwać się spod jej zgubnego wpływu i kroczyć ścieżką jaśniejszą i mniej krwawą. Morgane jest podstępną i charyzmatyczną żmiją, która stawia czarownice na pierwszym miejscu, co przysparza jej grono zagorzałych zwolenniczek. Z pewnością będzie próbowała dalej mącić w planach naszym bohaterom, pytanie tylko po jakie środki sięgnie i czy dopnie swego? A może jest dla tej kobiety nadzieja na zmianę?

Oprócz Lou i Reida w ich szalonych podróżach towarzyszą nam głównie odważna Cosette i uroczy Ansel, poznajemy także władczego Arcybiskupa, tajemniczą Madame Labelle, kurtyzanę Babette, narcystycznego Basa, rzezimieszków Grue i Andre, zachłannego Tremblay’a i jego efemeryczną córkę Celię, flirciarskiego księcia Beauregarda Lyona czy zawistnego Jean Lucka.
Do czego zmierzam? Do tego, że najmocniejszą stroną tej książki są niewątpliwie bohaterowie. Ich charaktery są złożone, działania umotywowane konkretnymi przesłankami. Akcja jest wartka i wciągająca już od pierwszej strony. Czytając, zastanawiamy się, na jaką drogę pokrętny los skieruje naszych ulubieńców a jaką karę zgotuje ich wrogom. Niejednoznaczność, wywoływanie zaskoczenia, zwroty akcji, niedomówienia, tajemnice – wszystkie te określenia doskonale pasują do tej powieści. Autorka starannie wybiera, jakie informacje ujawnić, aby wzbudzić w nas pragnienie poznania kolejnych sekretów czy faktów. Na mnie szczególnie podziałało ujawnienie Dame Rogue, czyli czarownic krwi i nie mogę doczekać się kolejnej części, aby poznać te niezwykłe kobiety i ich możliwości.

Ta książka jest naprawdę dobra. Ciężko uwierzyć, że jest to debiut. Przyzwyczailiśmy się do naiwnych bohaterów, podejmujących przewidywalne kroki, przeżywających pospolite przygody, wikłających się się w szablonowe romanse. Ta książka jest inna, jest niczym powiew świeżości i zapowiedź historii, której nie zapomnimy przez długi czas. Z wielu stron słychać głosy zachwytu nad dziełem Pani Mahurin i nie są to bezpodstawne pochwały. „Gołąb i wąż” zdecydowanie zasługuje na uznanie.

Recenzja pochodzi ze strony terapiaksiazkoholika.com
Dodał:
Dodano: 20 VII 2020 (ponad 4 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 107
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 27 lat
Z nami od: 20 VII 2020

Recenzowana książka

Gołąb i wąż



Louise uciekła przed dwoma laty z sabatu, wyrzekając się magii i swoich mocy. Plan był prosty: schronić się w Cesarine i żyć z tego, co będzie wstanie ukraść dzięki własnej przebiegłości i sprytowi. Ale tu, w mieście ogarniętym strachem przed magią, wiedźmy takie jak Lou są ścigane. I palone na stosach. Reid Diggory, łowca czarownic na usługach Kościoła, kieruje się w życiu jedną zasadą: wiedźmy...

Ocena czytelników: 4.41 (głosów: 6)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5