Książka FANTASTYCZNA ! PIĘKNA ! Uwielbiam takie opowieści snute powoli, niespiesznie, z przypominaniem sobie niezwykłych szczegółów z dzieciństwa, za którym się tęskni. Czerwoną szminkę dziewczynki z naprzeciwka, smak ostrej papryki (nie jalapeno, gorszej), sąsiada który miał na podwórzu prawie całe zoo, a wśród zwierząt śmiesznego szympansa, który lubił sobie własnymi bobkami w ludzi porzucać, turkusowe fale oceanu, zachodzące słońce w Hawanie, najpiękniejszym mieście świata. Kuba przecież kiedyś była rajem, tu tutaj żyli Adam i Ewa. To tutaj Kolumb postawił stopę mówiąc że nigdy nie widział piękniejszej krainy. Mały Carlos – nagle wyrwany z tego kraju, swojej ojczyzny w której bawił się, kochał, psocił, bał się swych snów, ponieważ w nich ciągle widział Jezusa z zakrwawionym czołem od korony cierniowej, który zdawał się mówić : nie bój się – “Ten ból ten krzyż zniknie równie szybko jak ja znikałem z Twoich snów, te plamy na twojej duszy zetrą się, tak samo jak smuga szminki, którą kiedyś miałeś na policzku, smuga, której nie zauważyłeś, po pocałunku, którego nie poczułeś, ty pijany głupcze”. Czy zniknie?…. hmmm
Książka, która pozwala nam poznać tzw. raj na Kubie, zanim dopadły go łapy systemu wprowadzonego przez Fidela Castro. Castro obala prezydenta Batistę, rozlegają się wystrzały, wybuchy i kończy się pewien etap: “To przeklęte przez Boga miejsce, w którym się urodziłem, to przeklęte przez Boga miejsce, gdzie wszystko, co znałem, uległo zagładzie. Unicestwione w imię sprawiedliwości. W imię postępu. W imię ciemiężonych i w imię umiłowania bogów Marksa i Lenina. Całkowicie unicestwione”.
Nasz bohater nigdy już nie będzie mógł wrócić do swej ojczyzny, gdyż to miejsce kompletnie się różni od tego z jego wspomnień. Nie ma już wolności, nie ma latawców puszczanych kiedy się chce, nie ma raju. Raj został zniszczony, a ludzie wygnani i mimo, iż ułożyli sobie życie w Stanach bądź gdzieś indziej, to tęsknią. Ich dusze płaczą za tym miejscem.
Mimo cierpienia jakiego dane było doświadczyć Carlosowi, czuje się on na wskroś Kubańczykiem. W pełnym tego słowa znaczeniu. Z dumą mówi : “Jestem Kubańczykiem”. Po prostu. I będę nim, mimo wszystko, mimo tego, że już tam nie wrócę. – można sobie dopowiedzieć.
A co myśli później Carlos Eire – dojrzały juz człowiek, o ewentualnym powrocie na Kubę ? po wielu latach życia w Stanach?
“Wiem, że powrót do szarzyzny przygniatającej opresji dzisiejszej Kuby miałby na mnie druzgoczący wpływ. Miałem tego przedsmak, kiedy próbowałem obejrzeć film Buena Vista Social Club. Wytrzymałem tylko 15 minut., bo fizyczna ruina Hawany – a także mojego narodu i mojej przeszłości – jest w tym filmie jaskrawo widoczna. Wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem i oddałem kasetę do wypożyczalni. Kuba Fidela jest najgłębszym kręgiem piekła”
Nie ma sensu czekać na śnieg w Hawanie, bo on po prostu nigdy nie spadnie…
Piękna książka, moje nieudolne słowa nie wyrażą ogromu emocji, jakich doświadczyłam.