Tym razem Lisi Harris pozwoliła nam poznać bliżej Clawdeen. Tradycyjnie jest też sporo o Melody oraz Frankie.
Clawdeen zmaga się ze wściekłością i żalem w związku z tym ,że jej "szesnastka" ma się nie odbyć.Melody dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu , Billy między innymi dzięki samoopalaczowi zyskuje cielesność, a Frankie stara się dokonać wyboru między Brettem a Billym, który okazał się całkiem przystojnym chłopakiem, a w dodatku zyskał przychylność jej rodziców.
Dzieje się naprawdę sporo. Moim zdaniem to najlepsza do tej pory książka z cyklu. Wiele wątków splecionych w jedną całość ukazuje ciąg dalszy historii normalsów i RAD-owców , ale sama książka jakby weszła na wyższy poziom. Nie jest to już zwykła "młodzieżówka" niezobowiązująco opowiadająca o grupie co najmniej dziwnych małolatów. W "O wilku mowa" autorka poruszyła zdecydowanie bardziej problem tolerancji i akceptacji czyjejś inności. Poprzez pryzmat losów RAD-owców autorka pokazuje nam uniwersalną prawdę - inny nie znaczy zły . Dzięki temu lektura dość różnie odbieranej przez niektórych rodziców książki nabiera innego znaczenia. Tak, kochani - inny nie znaczy zły, dlatego fakt, że MH traktuje o potworach nie znaczy, że nie zawiera uniwersalnych wartości, które chcemy przekazać naszym pociechom. Mało tego pewnie dlatego, że bohaterowie książki są tak inni od poznawanych w szkole, w większości nudnych dla naszych dzieciaków, bohaterów literackich są dla nich tak bardzo atrakcyjni.
Podsumowując. "O wilku mowa" to lektura, którą polecam nie tylko rówieśnikom Luśki , ale może i przede wszystkim części rodziców, którzy z zaakceptowaniem lektur spoza klasycznego kanonu maja problem
Zapraszam na
http://moniczyta.blogspot.com/