"Każdego ranka budzimy się jako nowa osoba. Przeszłość nie musi cię definiować, Leoro. Twoje błędy nie są wieczne. Odkupienie jest możliwe. Zawsze."
~
Długo zwlekałam z czytaniem "Tuszu". W jednym momencie bardzo dużo osób się za to zabrało, co mnie dosyć zniechęciło. Jednak całe to nagłośnienie książki według mnie było jak najbardziej warte! Pierwszy tom cyklu "Księgi skór" zdecydowanie trafia do grona najlepszych książek jakie przeczytałam w tym roku, jak i do ogólnych ulubieńców. Aż ciężko pomyśleć, że książka to debiut autorki. "Tusz" wprowadza nas w świat, gdzie na skórze człowieka tatuuje się symbole odzwierciedlające każdy uczynek, wydarzenia i zachowanie danej osoby. Po śmierci tatuaże zostają usunięte i przekształcone w księgę skóry, która stanowi upamiętnienie, jak i dowód nieskalanej duszy zmarłego. Leora, główna bohaterka, w momencie, gdy umiera jej ojciec, jest święcie przekonana, że nie zostanie on zapomniany. Nie znała osoby o czystszym sercu niż on. Jednak, kiedy odkrywa ona, że księga jest fałszywa, przez myśl przechodzi jej kim jest osoba, którą przez lata nazywała swoim ojcem.
Sam pomysł na fabułę tego cyklu jest świetny i bardzo oryginalny. Dodatkowo historia jest opowiadana w taki sposób, że z chęcią się ją czyta, a od książki ciężko się oderwać. Klimat tajemnicy jaki panuje wokół głównego wątku, to tylko ogromny plus nadający charakteru całej opowieści. Co tu dużo mówić, "Tusz" mogę nazwać swego rodzaju odkryciem roku 2020, a po kolejne tomy, czyli "Iskrę" oraz "Bliznę" zamierzam sięgnąć jak najszybciej, bo pierwszy ogromnie mnie przekonał do dalszego czytania. Bardzo, ale to bardzo polecam zapoznanie się z debiutem Alice Broadway. Jest to coś nowego pośród literatury, dlatego nawet jeżeli historia nie ujmie was tak samo jak mnie, to będzie ona idealną odskocznia od schematów, które już znacie.
Recenzja była publikowana na innych portalach.