Kto nas nie pamięta tych trudnych czasów, gdy z niepokojem śledziliśmy kolejne wiadomości i czuliśmy strach - czy wielka woda także dotrze pod mój dom? Autor świetnie oddaje atmosferę kataklizmu z 1997r. Wbrew opisowi z okładki nie odnajdziemy tu klimatu skrojonego na wzór powieści S.Kinga "To", ale z pewnością zatopimy się w świat owiany grozą i ludzką tragedią, która działa się przecież na naszych oczach. Dramat, który niejeden z nas śledził bacznym wzrokiem na ekranie telewizora Jakub Ćwiek pokazuje oczami czwórki nastoletnich chłopców, którzy w ekspresowym tempie przeszli kurs dojrzewania. Wakacje, które miały być czasem beztroski i przygodny, zmieniły się w coś nieprzewidywalnego i dość nieprzyjemnego. Narracja w czasie przeszłym prowadzona naprzemiennie przez każdego z bohaterów dokładnie obrazuje odczucia i sprawia, że nie będziemy się nudzić. cała powieść utrzymana została w mocno niepokojącym klimacie, owianym grozą i tajemnicą.
Pod koniec lipca 1997 roku ukraińscy żołnierze, którzy przybyli na pomoc powodzianom, dokonują makabrycznego znaleziska w korycie wciąż wezbranej rzeki. Na ułamanym, zanurzonym w wodzie drzewie wiszą zwłoki nastolatka poszukiwanego od blisko dwóch tygodni.
Niespełna miesiąc wcześniej dla czwórki młodych chłopaków – Kacpra, Darka, Józka i Grześka – właśnie rozpoczynają się wakacje. I zupełnie nie p...