Niesamowita, godna polecenia książka. Głównie dlatego, żeby poznać zakątki świata o których nie myślimy, że w ogóle istnieją. Dobrze się czyta o miejscach, o których tak naprawdę nie ma się pojęcia. Bo czy ktoś z Was interesuje się na przykład republiką Kałmucji? Czy ktoś z Was wie że stolicą Kałmucji jest miasto Elista a mieszkańcy to Kałmucy? Kiedyś moja ciotka powiedziała o jakimś tępym koledze że to kałmuk.. Zupełnie nie wiem skąd to się wzięło, bo tam mieszkają normalni ludzie. Może i bardziej biedni ale normalni, pracujący ludzie. Samo miasto Elista to taka “strefa cienia” jak nazwał je autor. Dlaczego? Dlatego, że nie ma tam reklam, bilboardów, niczego co by “sygnalizowało mieszkańcom, że istnieje jeszcze jakiś inny świat. Widzieli tylko twarz prezydenta, a zaraz za granicami miasta już tylko odwieczny step, w którym rozmywa się jaźń”. A my, tutaj w tzw ‘nowoczesnej Europie’ dzięki reklamom wiemy “że czas płynie, że życie się zmienia, że przedmioty kończą swój byt i zostają zastąpione przez nowe. Żaden billboard nie przetrwa dłużej niż kilka miesięcy. Tak jak pewne jest, że po zimie nastąpi wiosna, tak jest pewne że zostanie zaklejony następnym i następnym.”
Kolejna republika Udmurcji (słyszał ktoś?) autor odwiedza po co? Bo ma dziwaczną nazwę – “pobrzmiewało w niej coś o brudach, coś o odmęcie”. I co, stolica to Iżewsk, gdzie urodził się sam Michaił Kałsznikow – TAK, ten sam. OD AK-47. Sławna postać, z której cały Iżewsk dumny jest. Kolejne miejsce w którym tak naprawdę nie ma nic do zwiedzania, podobnie jak wcześniej w Republice Mari Eł, w Tatarstanie, gdzie tylko stepy, blokowiska, pustka, nic. Dziwnie jest czytać o tych miejscach do których nigdy się pewnie nie pojedzie, bo i po co? o miejscach gdzie tak naprawdę nic się nie dzieje, może poza kilkoma teatrami, ale co z tego skoro aktorzy nigdy nie będą znani szerszej publiczności?
Książka Kaldera ukazuje nam miejsca, ludzi którzy żyją w cieniu wielkiej Rosji, są pogubieni, niektórzy walczą o swoją kulturę, język, inni wolą się poddać, niemniej jednak boli ich samo życie – to nijakie bure szare życie.
‘Nieodmiennie łudzimy się, że nasze czyny mają sens. Że nasze życie ma sens. Wszyscy, co do jednego, gramy główną rolę w filmie, którym jest nasze życie. Niestety brakuje widowni. Właśnie to trapi mieszkańców Tatarstanu, Kałmucji, Mari Eł i Udmurcji – boli ich to w każdej sekundzie dnia i w każdym atomie ciała”
Celne puenty i świetne opisy charakteryzują tą książkę. Na każdej stronie jest coś wartego zapamiętania i zastanowienia się.
( z niecierpliwością czekam na następną książkę Kaldera, w przyszłym roku już – “Dziwne teleskopy” również nakładem wydawnictwa Czarne)