W obliczu pandemii, która stała się obecnie udziałem ludzi na całym świecie, łatwiej wyobrazić sobie scenariusz, pozostający dotychczas w sferze abstrakcji. Wydostanie się wirusa ebola przyczajonego w lasach tropikalnych i atak na ludzkość wydaje się dużo bardziej realne.
Książka dzieli się na dwie części. W pierwszej śledzimy historię wirusa ebola, najbardziej zjadliwych szczepów Zair i Sudan, dla których umieralność wynosi 50 i 90%. Z przerażeniem poznajemy jego początki , pierwszych nosicieli, ofiary, spustoszenia, których dokonuje w organizmie ludzkim, sposób i tempo rozprzestrzeniania.
W drugiej, pracę ludzi narażających swoje życie w strefach skażenia, badających próbki najbardziej zjadliwych wirusów świata, by je poznać i znaleźć sposób ochrony człowieka przed tymi groźnymi zabójcami.
Mimo pojawiania się terminów medycznych język książki jest przystępny, choć momentami bardzo drastyczny.
To opowieść o niszczycielskiej sile, drapieżniku, dla którego człowiek jest jedynie pokarmem. I o ludziach, których fascynacja i strach przed tą przerażającą formą, każe im badać ją z narażeniem życia, by zapobiegać epidemiom, by poszukiwać leku.
Książka uświadamia, że wróg jest tuż za rogiem i może zaatakować, gdy się go najmniej spodziewamy. Zniszczyć spokojne życie, w którym myśl o epidemii zajmuje ostatnie miejsce.
Tak się dzieje dziś, tak było wielokrotnie w przeszłości i jeszcze nie raz się powtórzy. To mało optymistyczne, ale jak najbardziej realne. Jeśli macie mocne nerwy, czytajcie.