siamo o non siamo?

Recenzja książki Wyjście z Egiptu
Książka piękna. Pełna wyrazistych postaci, z których każda ma swoją historię. Książka o tym, czy bycie Żydem to duma czy też wstyd. Jak mówi na początku wuj Willy “gdy kiedyś zaatakował go Żyd, dumny ze swego dziedzictwa, wuj wypluł z siebie odpowiedź, jakby była pestką którą przez czterdzieści lat obracał w ustach “I z czego tu być dumnym? W końcu jesteśmy pospolitymi przekupniami. Tak czy nie?”. Książka o poszukiwaniu swojej tożsamości, o walce z uprzedzeniami.

Utkwiło mi gdy nasz mały bohater w szkole miał się nauczyć na pamięć wiersza po arabsku. Dużo kosztowało go by nauczyć się czytać w tym języku dzień przed odpytaniem z wiersza. I do tego nauczyć się go na pamięć, dodatkowo biorąc pod uwagę, że jest w klasie jedynym Żydem, a wiersz szydzi z Żydów. Przed recytacją rysuje na kartce małą gwiazdę Dawida i wkłada do buzi, myśląc że jeśli przyklei mu się ona do podniebienia, to wyrecytuje ten wiersz bez uszczerbku na swojej godności. Niestety po pierwszej linijce zapomina co było dalej. Zostaje ukarany.

Jakże ważna jest tu postać głuchej matki małego chłopca. Upartej, godnej, potrafiącej walczyć o swoje kobiety. Mimo, iż mówi niewyraźnie i mało kto ją rozumie, to stara się żyć normalnie i nie zważać na opinie innych. “Wyrażała swą miłość słowami, których nikt nie rozumiał, gdyż nie były to słowa, lecz dźwięki sięgające w głąb jej dzieciństwa, do czasów, gdy nie umiała jeszcze mówić-półsłowa, które wykrzykiwane przez nią czasem podczas kąpieli w morzu, stłumione przez szum fal, łagodzących ich szorstkość, przypominały wołanie mew”.

Podobały mi się fragmenty, kiedy cała rodzina wybierała się na plażę do Mandary : “syciłem się oślepiająco kryształową światłością poranka. Jak zwykle w letnie poranki powietrze, pozornie niezbrukane ludzkimi oddechami pachniało czystością i świeżością – zapowiadał się trudny do wytrzymania upał. Przesiąknięte blaskiem wydmy wydawały się nieskalane; skierowawszy na chwilę wzrok w niebo, trzeba było szybko przenieść go ku ziemi, by ukoić oczy kolorem piachu, w którym grzęzły nasze nogi, nie dało się patrzeć nawet na wznoszące się przed nami wille. Wystarczyło podnieść wzrok, by zobaczyć morze.”

jest to opowieść o rodzinie żydowskiej, która przybyła z Turcji do Egiptu, zajęta od pokoleń różnymi biznesami, które plajtują, żyjąca ciągle z myślą czy zostaną tu na zawsze, czy jednak będą musieli “wyjść z Egiptu” i kiedy, i czy warto cokolwiek zaczynać, skoro i tak będą musieli to zostawić. Czy warto np uczyć się arabskiego? czy nie lepiej nie posyłać w ogóle dziecka do szkoły?

Fragmenty kiedy wybucha wojna, rodzina zbierała się w izbie gasząc światło, by udaremnić wrogowi naloty poprzez odnalezienie celu. Cała Aleksandria wchodzi w tzw ‘zaciemnienie’, które trwa kilka minut, ale w tym czasie rodzina była naprawdę razem : “pewna kojąca pewność, że wkrótce znów znajdziemy się w tym dusznym pokoju pełnym ludzi połączonych potrzebą wspólnego przetrwania godzin ciemności”.

Podobało mi się to nagromadzenie kultur, narodów, języków:

“w każdym domu obecny jest jakiś etniczny zapaszek, w Aleksandrii kierując się węchem, bez trudu można orzec, z kim ma się do czynienia; ledwie uchwytny zapach parmezanu, gotowanych karczochów i borekas mówi, że domostwo zamieszkane jest przez takich jak my sefardyjczyków, woń wedzonego pastrami to znak, że w kuchni królują Ormianie, grecki salon zas można rozpoznać po zapachu mirry, a dom włoski po woni smażonej cebuli i rumianku. Włoscy robotnicy pachną smażoną papryką, a Grecy czosnkiem i brylantyną, a gdy się spocą, jogurtem.”

Książka to piękna, niełatwa, dotykająca problemu przynależności narodowej, szukania miejsca w życiu, poszukiwania korzeni i dumy z własnej tożsamości. Moje wrażenia (nie traktujcie tego jak recenzję, bo nie umiem takich pisać) są jak najbardziej na TAK. Bardzo dobra pozycja.
0 0
Dodał:
Dodano: 18 XI 2009 (ponad 15 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 564
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 49 lat
Z nami od: 27 I 2009

Recenzowana książka

Wyjście z Egiptu



Wyjście z Egiptu André Acimana można by, przez analogię z Proustem, nazwać poszukiwaniem utraconego miejsca. To miejsce, minione i utracone na zawsze, to Aleksandria lat 50-tych XX wieku – miasto, w którym barwnie i hałaśliwie koegzystowały ze sobą społeczności Arabów, Europejczyków i Żydów. Ten nieistniejący już świat jest zarazem światem dzieciństwa i dorastania autora, który poznaje go, wykluwa...

Ocena czytelników: 6 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0