Chociaż o zepsuciu kościoła mówi i pisze się wiele, dopiero ten reportaż otwiera tak naprawdę oczy. Kościół już od jakiegoś czasy ma niewiele wspólnego z Pismem Świętym i dogmatami, które głosi.
Wszystko zaczyna się już od seminariów, gdzie wstępują nie tylko Ci, którzy mają powołanie duchowe, ale także Ci, którzy liczą na łatwe i dostatnie życie. Ci pierwsi z czasem tracą swoją wiarę i odchodzą, lub się dopasowują. To tam poznają struktury i wartości jakimi mają się kierować. Najgorsze dla księdza to utrata wizerunku, dlatego zamiata się pod dywan wszystkie afery. Alkoholizm, pedofilia, wypadki samochodowe w stanie nietrzeźwości, nie mogą ujrzeć światła dziennego. Zaczyna się od łapówki i próby wyciszenia, a jeśli to się nie udaje, to księdza usuwa się z widoku. Przeniesienie na kilka miesięcy do innej parafii, czy za granicę i już można wracać do swojej pierwotnej funkcji. Żaden ksiądz nie podda się leczeniu AA - bo anonimowość to tylko nazwa. Nikt nie przyzna oficjalnie do błędu, zrzuci to na niedyspozycję lub chorobę.
Autor kreśli struktury kościelne jako dobrze zorganizowaną korporację, gdzie za prezesów robią Biskupi. Stają się oni pewnego rodzaju bogami, których przychylność dodać mają drogie prezenty. Każdy z nich może robić co chce, są bezkarni, Watykan nie wie nic o tych działaniach, i dobierają sobie podwładnych, ustalają zasady. Nawet jeśli jakiś ksiądz podejmuje działania, to robi to w imieniu biskupa, czyli z jego namaszczenia, a nie swojej woli.
Babiński się nie boi. Porusza temat trudny, ciężki, dla wielu pewnie większość będzie niewiarygodna, zbyt szokująca by uwierzyć, ale robi to w świetnym stylu. Podaje argumenty, tłumaczy, a wszystko czyta się jak świetną powieść. Lekkie pióro i odwaga, czynią ten reportaż czymś ważnym. Zastanawiam się czy echo jego publikacji przebije znamienne już „Zakonnice odchodzą po cichu? Czy wśród pogoni za pieniędzmi jest jeszcze miejsce na wiarę? Kiedy powołanie zmienia się na rządzę pieniędzy, a dobroć w zwykłą chciwość?