Czarownicą być...

Recenzja książki Kroniki Jaaru. Księga luster
Kate Hallander jest zwyczajną nastolatką… a przynajmniej tak jej się do tej pory wydawało. Mieszka u ciotki, która (delikatnie mówiąc) nie darzy jej zbyt wielkim uczuciem. Pewnego razu, odwiedzając sklep ezoteryczny, dziewczyna otrzymuje od jego właścicielki sporych rozmiarów starą księgę, która wydaje się skrywać niejedną tajemnicę. Kiedy wykorzystuje zamieszczone w niej zaklęcie miłosne (oczywiście dość luźno stosując się do wskazówek), rozpoczyna ciąg zdarzeń, którego nie będzie już w stanie cofnąć ani zatrzymać. Wkrótce odnajdzie drogę do magicznego świata, zapozna się z różnego rodzaju magicznymi istotami (nie zawsze miłymi i dobrymi), dowie się, że jest wiedźmą oraz będzie walczyć z nikczemną nimfą, a nawet… trafi do więzienia! Jak to wszystko mogło się przydarzyć przeciętnej nastolatce? Tego dowiecie się, sięgając po „Księgę luster”…

Zacznę od tego, że w powieści naprawdę sporo się dzieje, a autor wprowadza nas razem z Kate do niesamowitego Jaaru. Trzeba przyznać, że doskonale stopniuje napięcie – zaczynając lekturę, nie zderzamy się od razu z fantastycznym światem, którego zupełnie nie rozumiemy, tylko powoli poznajemy kolejne jego zakamarki. Przy okazji możemy zorientować się, że jest jeszcze wiele do odkrycia. Pierwszy tom „Kronik Jaaru” to rozbudowane, ale jednak tylko wprowadzenie do całej historii. Wydaje się, że Adam Faber ma na dalszy ciąg jakiś większy plan i sporo asów w rękawie. Po przeczytaniu „Księgi luster” odczuwam (pozytywny!) niedosyt, bo chociaż kilka zagadek zostało rozwiązanych, to jednak jest jeszcze wiele wątków, które zaczęły się intrygująco, ale chwilowo znalazły się na drugim planie.

Szczerze powiedziawszy, sięgając po tę powieść spodziewałam się czegoś dla młodszych czytelników i na niższym poziomie. Zapowiedź historii o młodej czarownicy Kate zaintrygowała mnie od razu, jednak odniosłam wrażenie, że brzmi ona aż za dobrze, powieść może więc okazać się rozczarowaniem. Już po kilkunastu stronach przekonałam się jednak, iż zawartość książki jest równie niesamowita i magiczna jak jej okładka.

Magiczne światy, magiczne miejsca, magiczne istoty – czy nie za dużo tej magii? Moim zdaniem, zdecydowanie nie! Dobrze wykreowani i pełni tajemnic bohaterowie, niesamowity, pełen czarów świat oraz lekki styl tworzą iście fantastyczną mozaikę. Kolejną zaletą „Księgi luster” jest to, że między wierszami autor przemyca niejedną mądrość życiową czy morał, które wydają się odnosić do rzeczywistości przedstawionej w powieści, ale sprawdzą się również w prawdziwym życiu. Poza tym Faberowi doskonale udaje się uzyskać równowagę pomiędzy momentami, przy których można się uśmiechnąć, zdenerwować się, wzruszyć. Spodobały mi się również dyskretne nawiązania do klasycznych baśni czy znanych powieści dla dzieci i młodzieży (na przykład podążanie za białym królikiem).

Dzięki przystępnemu i lekkiemu stylowi autora mamy wrażenie, iż przenieśliśmy się do innej rzeczywistości. Powieść wyróżnia się językiem spośród skierowanych do nastolatków książek o podobnej tematyce, dostępnych obecnie na rynku wydawniczym. Bardzo spodobał mi się sposób prowadzenia fabuły, który dodatkowo podkreśla klimat panujący w „Księdze luster”.

Znalazłam pewne fragmenty, które mogłyby być bardziej dopracowane, a w kilku momentach niewielka zmiana tempa akcji wpłynęłaby pozytywnie na płynność czytania. W opisywanej historii trochę zabrakło mi również pogłębienia relacji pomiędzy bohaterami. Te drobne niedociągnięcia nie zmieniają faktu, że jest to bardzo przyjemna historia, niepozbawiona jednak mrocznej strony, dzięki czemu stała się jeszcze bardziej interesująca i wciągająca. W tej opowieści jest coś takiego, że człowiek nawet nie zdąży się obejrzeć, a już kończy ostatnią z prawie 450 stron!

Muszę przyznać, iż momentami miałam wątpliwości, dla jakiej grupy wiekowej przeznaczona jest powieść Fabera. Wydaje mi się, że zależy to od wrażliwości i dojrzałości konkretnego młodego czytelnika, gdyż moim zdaniem pewne wątki klasyfikują ją jako pozycję dla dwunastolatków, inne – dla czytelników o kilka lat starszych.

Chociaż zdaję sobie sprawę z mocy działania marketingu, nie potrafię nie wspomnieć o widniejącym na tylnej okładce porównaniu Kate do Harry'ego Pottera. Drodzy Wydawcy (tu podkreślę, że nie mam na myśli jedynie Czwartej Strony, bo to zjawisko nagminne)! Może i wielu czytelników początkowo złapie się na zachętę w stylu „Podobna do Harry'ego Pottera” czy „Dla fanów »Igrzysk Śmierci«”, jednak z moich osobistych (i nie tylko, bo zawartych również w wielu usłyszanych opiniach) doświadczeń wynika, że takie porównywanie i polecanie rzadko wychodzi książce na dobre. Są osoby, w których podobne hasła tworzą konkretne oczekiwania i często czują się one rozczarowane, chociaż sięgnęły po dobrą pozycję. Część ewentualnych czytelników od razu zniechęca się do lektury danej powieści, część, w tym ja, chociaż się nią zainteresuje, na początku podejdzie do niej ze sporą i do tego zupełnie zbędną rezerwą. Są pozycje, które ugruntowały swoje miejsce w pewnych kręgach czy też popkulturze i to, że w jakiejś innej występuje podobny wątek, nie oznacza automatycznie ich podobieństwa (z czego zapewne doskonale zdajecie sobie sprawę). To zresztą nie jedyna metoda reklamy wprowadzająca w błąd i są odbiorcy, którzy po wpadnięciu w podobną pułapkę potrafią się bardzo zrazić. Uwierzcie w swoich czytelników i w to, że po przeczytaniu zapowiedzi sami są w stanie stwierdzić, czy książka może im się spodobać.

Nie mogę co prawda całkowicie nie zgodzić się, że kilka wątków łączy przygody Kate i Harry'ego, jednak nie są one specjalnie istotne dla całości. Historia Kate Hallander, oryginalna, zupełnie odrębna, z pewnością się wyróżnia. Harry jest czarodziejem, a Kate czarownicą – jednak ich światy nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego poza tym, że występuje w nich magia czy magiczne stworzenia (które zresztą również znacząco się różnią). Kate nie jest też podobna do żadnego z pozostałych bohaterów serii o Harrym, a jej problemy i rodzaj uprawianej przez nią magii wywodzą się z innych kultur, należąc tym samym do całkiem innego uniwersum.

Zdaję sobie sprawę, że w moim tekście wielokrotnie pojawia się słowo magia i jego pochodne, jednak w odniesieniu do „Księgi luster” nie może być inaczej, ponieważ jest ona po prostu cała przesiąknięta magią! Ta historia – co lubię najbardziej w powieściach fantasy – pozwala na wejście do zupełnie nowego, niesamowitego świata, w którym za każdym rogiem czeka coś do odkrycia.

Polecam wszystkim, którzy mają ochotę na powieść młodzieżową o baśniowym klimacie, pełną magii (tak, wiem, ale po raz kolejny nie uda mi się uniknąć tego słowa), przygód, wyjątkowych stworzeń, tajemnic i ciętego humoru. Ja już nie mogę się doczekać drugiej części i tym samym możliwości wejścia po raz kolejny do Jaaru. Perypetie głównej bohaterki są w stanie wywołać wrażenie, że magia istnieje, tylko do tej pory jeszcze nie udało nam się trafić w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie…
Dodał:
Dodano: 31 III 2020 (ponad 5 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 111
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 34 lat
Z nami od: 31 VIII 2019

Recenzowana książka

Kroniki Jaaru. Księga luster



Gdyby Harry Potter był dziewczyną, nazywałby się Kate Hallander!​ ​​ Kate jest typową nastolatką. Mieszka u swojej ciotki w Londynie​ i wiedzie spokojne życie. Pewnego dnia staje na progu tajemniczego sklepu pełnego czarodziejskich przedmiotów, od właścicielki którego otrzymuje Księgę Luster. Dziewczyna rzuca miłosny urok na przystojnego Jonathana, lecz czar skutkuje zupełnie inaczej, niż by tego...

Ocena czytelników: 3.8 (głosów: 5)