Jak już pewnie wiecie, bardzo często sięgam po literaturę obozową, której na rynku pojawia się coraz więcej. Nie dziwie się, z upływem lat, przemianami społecznymi, wciąż pojawia się pytanie:„jak mogło do tego dojść?” „czemu nikt nic nie zrobił?” „czemu nie reagowano?”. Ciężko jednak odpowiedzieć na tego typu pytania, tym bardziej wybrzmiewają słowa Mariana Turskiego, że „Auschtz nie spadło z nieba”. Do dyskryminacji i ograniczania swobód pewnych grup społecznych potrafili przyzwyczaić się zwykli obywatele, po to by sami uniknąć represji, wtopić się w ogólne podejście, bądź zwyczajnie im to pasowało. Ogólną dyskusję od lat budzą żołnierze w obozach, wykonujący rozkazy, czy zbrodniarze robiący wiele ponad polecenia. Co jednak z osobami, które by przeżyć to piekło, mieć szansę na jeszcze trochę życia, szansę na wątłą nadzieję przyszłości godzili się na pomoc nazistom często za cenę życia innych obozowiczów. Jak ich ocenić? Skazać? Usprawiedliwić?
Z tego typu osobom mamy do czynienia w książce „Podróż Cilki” autorstwa Heathem Morris.
Cilka ma zaledwie szesnaście lat, kiedy trafia do Auschwitz. Tam szybko się uczy, że uroda daje siłę, a ta oznacza przetrwanie. Kiedy po trzech latach Armia Czerwona wyzwala obóz, dziewczyna nie odzyskuje wolności: zostaje oskarżona przez komunistyczne władze o kolaborację i skazana na piętnaście lat łagru. Młoda kobieta, która podczas Zagłady straciła całą rodzinę, musi się zmierzyć nie tylko z trudnymi warunkami życia na nieludzkiej ziemi i pracą ponad siły, ale i ciążącym nad nią poczuciem winy.
„Podróż Cilki” to kontynuacja bestsellerowego „Tatuażysty z Auschwitz”. Nie można w jej przypadku mówić o prawdziwych wydarzeniach, jest to fikcja literacka, przeplatana prawdziwymi wydarzeniami, co autorka zaznaczyła.
Ksiązka ma w sobie mnóstwo emocji, które sa dla czytelnika odczuwalne. Podobało mi się że autorka stworzyła swoiste studium kobiety. Kobiety zesłanej do łagrów, walczącej, przerażonej, bezbronnej, ale i tracącej nadzieję. Opisuje ich doświadczenia w bardzo autentyczny sposób, ma bardzo dużą dozę realności.
Zgadzam się że narracja bywa monotonna, jednak w moim odczuciu „Podróż Cilki” jest dużo lepsza od „Tatuażysty z Auschwitz” .Widać że autorka dopracowała swój warsztat literacki. Całość wypada bardzo dobrze, czyta się ja szybko, język jest zrozumiały, a sama postać Cilki, ciekawa, nieoczywista, budząca skrajne emocje.
Z pewnoscią tego typu tematyka wzrusza i przeraża. Warto jednak zapoznac się z ta ksiazka, ponieważ to ciekawa opowieść o młodej dziewczynie, która mimo upokorzeń, i ciężkich doświadczeń nie traci wewnętrznej siły i chęci życia. To historia o bestialstwie i okrucieństwie która nie potrafiła zniszczyć hartu ducha młodziutkiej dziewczyny.