Kłamcę Ćwieka lubię i jest to chyba jego jedyna seria, która naprawdę mi się podoba. Początek może nie był przyjemny, ale z każdym tomem czytało mi się lepiej i odwlekałam poznanie zakończenia, żeby dłużej pozostać w tym uniwersum. Bałam się też trochę, że mnie zawiedzie – czytałam kilka negatywnych opinii, a niełatwo stworzyć przyzwoite zakończenie tak dobrej serii.
Niestety, ale i moja opinia zbyt pochlebna nie jest. Fabuła ostatniego tomu rozwijała się dość powoli, ale w typowy sposób – nieoczekiwane zwroty akcji, dziwne i czasem głupawe, ale zabawne kłótnie, parę odświeżonych typowych zagrań znanych z różnych utworów popkulturalnych, jakieś nawiązanie do mitologii… Słowem: wszystko, co w Kłamcy urzekało. I tak sobie czytałam z przyjemnością, nie zauważając nawet, że koniec coraz bliżej. Dopiero tutaj zaczynają się schody, bo po zakończeniu byłam zdziwiona. Bardzo i nie było to pozytywne zaskoczenie typu „ale Ćwiek sobie genialnie wymyślił, w życiu bym na to nie wpadła”, raczej „co to, kurczę, ma być?!”. Jak można zakończyć serię w tak bezsensowny i mało wiarygodny sposób? Nie wyjaśniając wielu wątków, tworząc coś urwanego i bezsensownego. Jakby nagle obudził się, że ma jakiś limit stron i jakoś wypadałoby zakończyć – tak to wygląda.
Kwestia wiarygodności wygląda tak, że Lokiego oszukano. Bardzo ładnie, złośliwie i tak, że się podobno nie kapnął. I tu jest problem, bo Kłamca był bystry. Co jak co, ale jego inteligencja wyzierała z każdej strony serii, zawsze przewidywał, ubezpieczał się i potrafił rozwiązać każdy problem. Teraz dał się oszukać jak dziecko. Mam wątpliwości też co do trzymania się kupy zakończenia, bo na logikę jest kwestia nie pasująca, o tym jednak tu nie będę pisać – za dużo spoilerów.
Początkowo naprawdę świetnie czytało się Kill’em all i sądziłam, że ostatni tom serii będzie na miarę poprzednich, może nawet lepszy. Niestety, zakończenie popsuło wszystko i pozostawiło duży niesmak. Trochę żałuję, że je przeczytałam.
---
Także na szarakawiarenka.pl