Następnym razem to debiut reklamowany jako taki, którego nie można przegapić. Już na wstępie dowiadujemy się, że między głównymi bohaterami pojawia się uczucie i nie gaśnie ono przez lata. Bohaterzy jak asteroidy krążą wokół siebie, jednak trajektoria ich losów nie pozwala im się spotkać.
Uczciwie powiem, że nie poczułam fenomenu tej książki. Bohaterzy nie są skomplikowani, ich relacje są powierzchowne. Olka kreowana jest na intelektualistkę, czyta Pilcha, słucha Soykę, ale jej zachowanie temu przeczy, kieruje się pozorami. Nie wyczuwalne jest napięcie między postaciami – my po prostu dowiadujemy się od autorki, że ono jest. Nie ma tego stopniowania, nie elektryzują nas uczucia. Inne relacje też są tylko pozorne, ciężko wyczuć tu serdeczność – tekst nie jest wielowymiarowy. Jest płaski.
Nieznajomość lat ’90 są kolejnym minusem, nie udało się tutaj zbudować odpowiedniego klimatu. W tych czasach nie było H&M we Włoszech, mało kogo było stać na wyjazd zagraniczny, a zwłaszcza na organizowanie wycieczek szkolnych i obozów. Opis wyjazdu brzmi jak wyjazd paczki znajomych, potem okazuje się, że to jednak szkolna wycieczka, a bohaterowie sami przemieszczają się po zmroku bez opieki. Ten etap trwa bardzo krótko, zaledwie jeden wieczór, dlatego ciężko jest mi później zrozumieć skąd bierze się ta cała feria uczuć.
Błędy lokacyjne: raz autorka pisze, że Michał wysyła kartki z Warszawy (do której wraca po wyjeździe), innym razem, że mieszka na Śląsku.
Jak na debiut, ta książka nie jest zła. Jest napisana poprawnie, język jest przyzwoity, sama jakość tekstu także, ale brakuje tu trochę warsztatu – zwłaszcza budowania miejsc i klimatu.
Jak na debiut to 5/10. Recenzja powstała dzięki portalowi Czytam Pierwszy.