Miłość jest wspaniała, prawda? Potrafi podnieść na duchu, przetrwać najgorsze burze, potrafi stworzyć takie cuda, że czasami aż nie można w nie uwierzyć. Oczywiście, o ile są obustronne. Bo gdy tylko jedna strona kocha to nie może z tego wyjść nic pozytywnego. Właśnie o miłości tylko z jednej strony będzie ta recenzja. Wszystko za sprawą książki Edyty Folwarskiej „Zbiór miłości niechcianych”.
Główna bohaterka to Oliwia, która zakochuje się w Alanie, sądząc, że będzie to ten jedyny mężczyzna w jej życiu. Szybko okazuje się inaczej i tuż po ślubie Alan traci zainteresowanie żoną. Jak możecie się domyślić – rozstają się po tym jak prawda wychodzi na jaw, iż mąż Oliwii miał romans. Dziewczyna jest załamana dosłownie chwilkę a potem zarządza sobie koniec z facetami. Szybko okazuje się, że los chce inaczej.
Książka jest fantastycznie wydana, bo liczy sobie nieco ponad dwieście stron a i tekstu na stronach jest stosunkowo niewiele. Można ją przeczytać w ciągu jednego wieczoru, bo kartki same się przewracają. W tym miejscu dochodzi do pewnego zgrzytu w moich odczuciach. Bo choć tempo czytania może sugerować, że mocno mnie wciągnęła to tak nie jest. Na swój sposób jest ciekawa, lekka i czasami śmieszna, ale myślałam, że będzie to coś innego.
Oliwia, moim tylko zdaniem, to pogubiona dziewczyna, która została zraniona i chce w ten sposób sobie odbić nieudany związek i przez to traci zdolność racjonalnego myślenia. W głowie jej tylko modne ubrania, perfumy, dodatki a przede wszystkim imprezy. Faceci, których spotyka na swojej drodze tak naprawdę ją wykorzystują. No dobra, nie będę owijać w bawełnę. Moim zdaniem Oliwia to idiotka. Przyciąga facetów (tych nieodpowiednich w dodatku) jak magnes, ciągle po nieudanych próbach wmawia sobie, że to już koniec z płcią przeciwną, ale jednak, kiedy pojawia się przystojny facet na horyzoncie ona już ostrzy pazurki. Oliwia to taka niezdecydowana osóbka, która nie bardzo wie czego chce w życiu. Gdyby nie charakter głównej bohaterki to ta historia byłaby całkiem przyjemna, a tymczasem mamy cały zbiór dziwnych zbiegów okoliczności (jak na przykład wyjście na imprezę do modnego klubu a tam bawi się były Oliwii. Tylko jedna knajpa jest w Warszawie?).
Nie będę oszukiwać, że jest to literatura wysokich lotów. Schematy powielane do bólu też są dosyć widoczne. Moim zdaniem w tym gatunku literackim znajdą się inne, znacznie lepsze powieści niż ta. Jak to się mówi: „Dla każdego coś dobrego”. Tego się trzymajmy.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.