"Zostań, jeśli kochasz" parę lat temu było dosyć popularną książką. Często widywałam ją na grupach czytelniczych, a opinie, na jakie trafiałam, były raczej pozytywne. W końcu nadszedł czas na przekonanie się, czy i mi przypadnie do gustu.
Mia wiedzie spokojne nastoletnie życie. Ma wspaniałych rodziców, uroczego brata, wierną przyjaciółkę oraz zakochanego po uszy chłopaka. Jej życie krąży wokół najbliższych i pasji, jaką jest gra na wiolonczeli. Ten piękny i szczęśliwy obrazek zostanie zdmuchnięty niczym pył.
Kiedy zostaje ogłoszony "Zimowy dzień" Mia razem z rodziną postanawia spędzić ten czas razem. Wybierają się na wspólną przejażdżkę. Niewiedzą jednak, że ta decyzja skończy się dla nich źle. W trakcie ich wyprawy dochodzi do wypadku, w którym giną wszyscy oprócz Mii. Nastolatka zapada w śpiączkę i choć jej ciało jest uziemione w szpitalnym łóżku, ona sama pozostaje zawieszona na granicy życia i śmierci. To od niej zależy, co dalej się wydarzy. Może powrócić do życia lub odejść. Tylko czy powrót do świata odartego ze wszystkiego, co bliskie jest możliwy? Jak odnaleźć się w takiej rzeczywistości? Zanim Mia dokona najtrudniejszego wyboru, powróci wspomnieniami do życia, jakie utraciła. Czy pomoże jej to w podjęciu decyzji?
Sięgając po "Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman liczyłam na książkę łatwą w odbiorze, ale z przekazem dającym do myślenia. Taką, która poruszy we mnie te odpowiednie struny i wyzwoli emocje. Zamiast tego czułam, że brak jej tego "czegoś" co mogłoby przyciągnąć moją uwagę.
Tragedia, jaka rozegrała się w życiu Mii, jest straszna. Ciężko jest sobie wyobrazić, jak mogła się czuć. Żyjemy z dnia na dzień i nie myślimy o tym, że może właśnie mijają nasze ostatnie chwilę. Biorąc pod uwagę tematykę książki, liczyłam się z potrzebą czytania jej razem z paczką chusteczek. Niestety, choć jestem książkowym mazgajem i często strumienie łez lecą mi w trakcie lektury, tutaj ani jedna się nie pojawiła. Niby książka mówi o stracie, śmierci i miłości więc ma solidne podstawy do wywołania tego stanu, a mimo to nie poczułam przy niej kompletnie nic. Nie skłoniła mnie do żadnych większych refleksji, nie czułam potrzeby przemyślenia danych fragmentów, a i po skończonej lekturze nie rozmyślałam nad bohaterami i dalszą historią. Pustka. Równie dobrze mogłabym jej nie czytać, bo po prostu przeleciała przeze mnie, nie pozostawiając po sobie niczego więcej.
Narratorem w "Zostań, jeśli kochasz" jest Mia. Cała książka jest zbiorem wspomnień oraz rozmyślań o tym, co dzieje się obecnie i o tym, co będzie dalej. Biorąc pod uwagę, że w takiej sytuacji głównej bohaterki mamy pod dostatkiem powinna mi się wyklarować dosyć konkretna opinia na jej temat. Tymczasem czuję, że nie jestem w stanie zbyt wiele o niej powiedzieć. Przez ponad dwieście stron odniosłam wrażenie, że - pomimo wielu prób autorki - Mia jest bardzo nijaka. Szara i wręcz zlewająca się z tłem. Z przykrością muszę jednak przyznać, że nie tylko ona. Również postać Adama, chłopaka głównej bohaterki, bardzo mnie zawiodła. Był niczym delikatny szkic, któremu nikt nie nadał odpowiedniego wypełnienia. Takiego, które nada charakteru postaci. Do tego czułam, jakby autorka usiłowała wpisać Adama w ramy książkowego playboya, który ma za zadanie wkraść się w serce każdej czytelniczki. Według mnie - nie wypaliło. Jednak gdybym miała wskazać jakiegoś bohatera, który, choć odrobinę wybijał się na tle tej szarej nijakości, byliby to zdecydowanie rodzice Mii. Niestety, nie jest dane poznać nam ich na tyle blisko, by przekonać się, czy faktycznie mają zadatki na bohaterów, którzy wciągają czytelnika w swój świat.
Strona po stronie mój zapał gasł niczym płomień na zapałce. Liczyłam jeszcze, że chociaż zakończenie podniesie moją niską ocenę (tak jak było to w przypadku "Księgi snów", która jest utrzymana w podobnych klimatach), ale niestety i tu nic nie drgnęło we mnie.
"Zostań, jeśli kochasz" autorstwa Gayle Forman nie przypadła mi do gustu. Akcja toczyła się dla mnie zbyt wolno, a całość była nijaka. Czasem czułam się wręcz znudzona lekturą. W trakcie czytania nie wywołała we mnie żadnych emocji i nie skłoniła do przemyśleń. I choć szybko się czytało, to nie mam zamiaru sięgać po kolejną część.
Recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.pl