Do miasteczka nad morzem przyjeżdża na lato Amerykanin Olivier. Jest rezydentem u włoskiej rodziny. Nastoletni syn gospodarzy Elio oprowadza gościa po domu i okolicy. Sam nie wie, kiedy i gdzie się to zaczęło. Jest zauroczony młodym, przystojnym gościem i zaskoczony tym, co do niego czuje. Udaje obojętność, a tak naprawdę coraz częściej myśli o Olivierze, marzy, śni, projektuje spotkania z nim. Jest nim zafascynowany, ma na jego punkcie obsesję. Narasta jego pożądanie i namiętność. Wchodzi do jego pokoju i pościeli, wącha jego kąpielówki. Ich romans wybucha nagle i gwałtownie. Jest krótki, ale intensywny. Niezapomniany.
Narratorem jest Elio, co umożliwia wczucie się w jego sytuację, poczucie emocji. Postać Elio została dobrze wykreowana z jego nastoletnią burzą hormonów, pewnym wahaniem i strachem, ale też szczerością i otwartością. Powieść podzielona na cztery części, z czego pierwsza jest plątaniną myśli, wspomnień i wydarzeń bieżących Elia i ciężko się ją czyta.
Czytelnik musi być gotowy na sceny fizyczne i erotyczne między dwoma młodymi mężczyznami, których dzieli siedem lat różnicy. Mogą one wywoływać niesmak lub nawet gorszyć, ale nie muszą. Zupełnie inaczej zostanie odebrana scena seksu nastolatka z rówieśniczką. Chłopak zaczyna dorosłe życie erotyczne i szuka swej tożsamości erotycznej. Biseksualizm wydaje się czymś oczywistym, naturalnym.
Autor pisze otwarcie o rodzącej się fascynacji i pożądaniu między nastolatkiem a dorosłym mężczyzną, o powstającej bliskości między nimi i intensywności romansu, o obsesyjnej miłości. Stawia na szczerość w myślach, słowach i czynach oraz uczuciach. Pokazuje, że pierwsza miłość jest ważna niezależnie od płci drugiej osoby i że też jest piękna, że zapada w pamięć na długi czas, na lata.
Trudno mi polecać powieść Tamte dni, tamte noce komukolwiek. Zainteresowane tematyką osoby same po nią sięgną.