Pierwsze wrażenia związane z książką były takie - z jednej strony chcę czytać, aby dowiedzieć się co dalej, a z drugiej boję się tego, co się wydarzy. Według mnie jeśli książka wywołuje takie emocje i zostaje w głowie na dłużej, znaczy, że jest dobra. Z początku może trochę mnie nudziła, a sama Terry odrobinę irytowała, ale później, im bardziej wgłębiałam się historię, tym trudniej było się oderwać.
Akcja książki rozgrywa się głównie w owianym tajemnicą państwową, otoczonym lasami laboratorium Hawkins, gdzie wspomniany Martin Brenner dowodzi sponsorowanym przez rząd projektowi MKUltra. Nasi bohaterowie zgłaszają się tam sami w dobrej wierze, myśląc, że przyczynią się nauce i narodowi. Jednak z czasem wszystko okazuje się inne, niżby tego chcieli. Czarę goryczy przelewa pewnie zdarzenie - odkrywają w laboratorium Ósemkę, pięcioletnią dziewczynkę o niezwykłych zdolnościach. Na własną rekę postanawiają walczyć z okrutnymi metodami doktora.
W tle tych koszmarnych wydarzeń mamy typowe w latach 70. życie akademickie młodych mieszkańców USA oraz realia wojny w Wietnamie, sprzeciwów ludności. Zachwyty nad Władcą Pierścieni, pierwsze spotkania z LSD, wyjazdy na Woodstock czy zwyczajną pracę w kawiarni. Spotkałam się z opiniami, że powieść ta jest mniej mroczna niż sam serial, niestety nie mam porównania. Myślę, że tym, którzy jeszcze serii nie znają książka przypadnie do gustu. Mnie się bardzo podobała, wzbudziła we mnie mnóstwo emocji.
www.czytampierwszy.pl