Jeśli myślisz, że uśmiechnęło się do ciebie szczęście to znaczy, że wzięli cię na cel.
Trochę poznałam twórczość Jakuba Ćwieka, tę fantastyczną. Zaliczyłam cykl Kłamca oraz Chłopcy, więc jakieś tam wyrobione własne zdanie mam. Jednak najnowszą powieścią Ćwiek łamie swój styl i proponuje nam... kryminał. Poważnie, kryminał! Też byłam zaskoczona. Od momentu, gdy zobaczyłam tę książkę na portalu Czytam pierwszy, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. A fakt, że Ćwiek zdradził fantastykę dla kryminału dodatkowo mnie przekonał. Tak się składa, że akurat oba gatunki literackie bardzo lubię.
W zakładzie opiekuńczym umiera jeden z przywódców legendarnej grupy oszustów. Synowi, którego opuścił, zostawia w spadku zeszyt. Są w nim nie tylko spowiedź, ale również pieniądze i obietnica fortuny. Tyle że aby ją zdobyć, musi wejść w konszachty z byłym wspólnikiem ojca w niechlubnym fachu i jego wciąż działającą grupą.
Tak zaczyna się największy szwindel. I nie będzie to wyłudzenie darmowej kawy, ani zgarnięcie kaucji za czyjeś mieszkanie, ani nawet wyłudzenie z czyjegoś konta kilku tysięcy. To będzie naprawdę szwindel wszech czasów i każdy będzie musiał dać z siebie więcej niż do tej pory, bo takiego numeru jeszcze nie robili. I choć są artystami w tym fachu, to muszą włożyć sporo czasu i wysiłku w przygotowania.
W latach siedemdziesiątych XX wieku emitowany był polski cykl telewizyjny, czteroodcinkowa Parada oszustów. Filmy te opowiadały wyrafinowane historie oszustów z różnych stron świata. W Szwindlu poruszamy się wraz z bohaterami po Polsce, ale numery, które wykonuje utalentowana grupa oszustów dorównują tym filmowym. W końcu Szwindel jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, które pokazują w jak prosty sposób stać się łatwym łupem dla hochsztaplerów. Celowo napisałam o tym cyklu, gdyż sam autor często w fabule porównuje akcję Szwindla do jednego z filmów Juliusza Machulskiego, Vabank.
„Szwindel” to historia tak niewiarygodna, że aż prawdziwa. Anna Misztak
A na pierwszych stronach książki poznajemy Olgierda Pychela, który całkiem nieświadomie, pod pozorem promocji, wypija swoją najdroższą kawę. Jednak to nie on jest bohaterem tej historii. Nie jest nim także Marek Sokołowski, podkomisarz, który od wielu lat tropi grupę oszustów kierowaną przez dwóch „artystów” o pseudonimach Bosco i Houdin. Choć akurat postać Sokołowskiego kilkakrotnie przewija się w opowieści Ćwieka.
Mikołaj Otyś, rzekomy syn Houdina i Jan Karwasz (Bosco) wysuwają się na czoło w Szwindlu. Mikołaj, to zwykły młody mężczyzna, do którego ma uśmiechnąć szczęście, ale musi sporo zaryzykować. Postać Karwasza jest bardzo ciekawa. Bosco ma dwie twarze, w czym pomaga mu wykonywany na co dzień zawód (aktor). Oprócz nich w książce występują jeszcze inni oszuści, młodzi ludzie, którzy stanowią pionki na wielkiej planszy do gry Karwasza. Ania, Bartek, Marta, Marcin, Justyna... ale czytając nie przyzwyczajajcie się za bardzo do tych imion, bo one są tylko na potrzeby danego numeru. Trzeba oddać autorowi Kłamcy to, że każdą z postaci można polubić i chyba tak być powinno. Oszust, żeby być wiarygodnym musi robić dobre wrażenie i roztaczać pozytywną aurę. Inaczej kto by się dał nabrać?
Znudziliście się już krwawymi, psychopatycznymi mordercami? Poznajcie prawdziwych sztukmistrzów szwindlu w brawurowym i inteligentnym kryminale Ćwieka. Koniecznie! Robert Ostaszewski
Szwindel wydaje się książką prostą, ale taka do końca nie jest. Potrzeba skupienia żeby się nie zgubić w prezentowanych przekrętach. Żeby móc podążać za bohaterami i nie zgubić wątku dobrze mieć tak zwaną wolną głowę. Trzeba naprawdę poświęcić się tej historii, aby nie pomylić prawdy z kłamstwem, choć kłamstwo wydaje się nadzwyczaj realistyczne. Ćwiek bawi się z czytelnikiem, zaprasza go do gry, w której trzeba rozpoznać kto blefuje, a kto mówi prawdę. A może wszyscy oszukują? Najlepszym numerem jednak wydaje się gdy jeden oszust zastawia sidła na innego oszusta. Czy tak będzie w Szwindlu? Przeczytajcie, to się przekonacie.
Można (a może trzeba) traktować powieść Jakuba Ćwieka jak przestrogę przed oszustami i oszustwami. Każdy jednak wie, że posiadają oni nieograniczoną wyobraźnię i w miejsce jednego przekrętu pojawia się kolejny. Przypomina mi to mitologiczną Hydrę, której po odcięciu głowy wyrastały dwie następne. Z życia znamy kilka oszustw, nagłośnionych przez media: „na policjanta”, „na wnuczka”, czy najnowsze „na kombatanta”. Szwindel uzmysławia nam, jak łatwo stać się ofiarą (w książce „gap”) i często nie jesteśmy w stanie się przed tym ustrzec, a czasami sami na siebie ściągamy uwagę oszustów.
Ćwiek zadaje kłam obiegowej opinii, że kryminał bez nieboszczyka i zmęczonego gliny po przejściach, który usiłuje odnaleźć mordercę, jest bezwartościowy. Irek Grin
Dziękuję portalowi Czytam pierwszy