Rozpoczynając "Skazę" myślałam, że to lekka młodzieżówka, którą szybko się czyta... A potem się rozpłakałam.
Celestine żyje w świecie idealnym. Bez kłamstw i innych równie niemoralnych postępowań. Zawdzięcza to Trybunałowi, który chroni swoich idealnych obywateli przed skazą. Dziewczyna w pełni popiera rządy instytucji i sama uważa się za osobę czystą od skaz. Do czasu...
Kiedy pewnego dnia do grona Naznaczonych dołącza mama jej przyjaciółki, Celestine zaczyna pękać. Stopniowo dostrzega jak Trybunał, który miał chronić, tak naprawdę niszczy społeczeństwo. Wkrótce sama zostaję oskarżona o posiadanie Skazy. Grozi jej wypalenia znamienia, ale nie tylko. Razem z wyrokiem zostaną na nią nałożone inne prawa i obowiązki. Podstawowa dieta, godzina policyjna, wykluczenie z dotychczasowego otoczenia, codzienna kontrola przez Demaskatora - to tylko część z masy ograniczeń. Celestine nie potrafi odnaleźć się w świecie, który z dnia na dzień jest dla niej coraz bardziej obcy. Staję się ikoną rewolucji i pionkiem w rękach wielu ludzi. Jak poradzi sobie w tej nowej roli? Podkuli ogon i pogodzi się ze swoim losem? A może stanie do walki z Trybunałem? Komu zaufa? Bez względu na to, jaką decyzję podejmie, nic nie będzie takie samo jak wcześniej. Idealny świat runął jak domek z kart.
"Skaza" autorstwa pani Ahern należy do gatunku young adult. Spodziewałam się po niej czegoś lekkiego, co będzie się szybko czytać, ale bez większego zachwytu. Faktycznie, czytało mi się ją bardzo szybko, a sam styl pisarki był bardzo przyjemny. To, co pozytywnie mnie zaskoczyło, to przekaz książki, który jest (niestety) idealny na dzisiejsze czasy.
Cecelia Ahern w swojej książce porusza chorą potrzebę ludzi do bycia idealnymi. Bez skaz i na ciele i na umyśle. Muszę przyznać, że czasem i ja ulegam temu dążeniu do perfekcjonizmu, ale ostatecznie wiem, że nie ma ludzi idealnych i staram się tego trzymać. W dystopijnym świecie wykreowanym przez autorkę, bohaterowie nie mogą pozwolić sobie na skazy, bo te są surowo karane. Początkowo ten system kusi, bo powiedzcie szczerze: kto nie chciałby zastosować tego np. w polityce? Kłamiesz? Pyk i wypalamy znamię, wykluczamy ze społeczeństwa, wyrzucamy z politycznej sceny. Podejmujesz niemoralne działania? Pyk i skaza, wykluczamy i wyrzucamy. Widzicie jakie to proste? Problem zacząłby się dopiero wtedy, gdy takie prawo dotyczyłoby reszty społeczeństwa. Jeśli Kowalskiemu wypalono by skazę, odebrano by mu prawa i godność za kłamstwo, wtedy system Trybunału przestałby nam odpowiadać. W końcu takim Kowalskim może być każdy z nas.
Nie spodziewałam się, że "Skaza" będzie tak dojrzałą (biorąc pod uwagę gatunek) książką. Przesłanie z niej płynące i lekki styl autorki pozwalały na pochłanianie każdej strony jeszcze szybciej niż poprzedniej. Wciągnęła mnie od początku i utrzymywała w tym stanie do samego końca. Miałam ochotę zarwać dla niej nockę, a to nie zdarza mi się często.
Świetnie wykreowani bohaterowie byli moją wisienką na torcie zadowolenia. Bez problemu mogłam wyobrazić sobie zmiany zachodzące w poszczególnych bohaterach. Największą widać w Celestine. Ewoluuje z idealnej dziewczyny wiernej systemowi, w buntowniczkę, która nie pozwoli na dalsze panoszenie się Trybunałowi. Bardzo mi zaimponowała. Szczególnie w trakcie zeznań (gdzie sama zastanawiałam się, jaką wersję bym wybrała) oraz wymierzania kary. Byłam wściekła na sędziego Bosco, za to, co zrobił, podziwiałam Celestine i jednocześnie jej współczułam, a to, co miało miejsce na koniec wymierzania kary... Rozbiło mnie emocjonalnie. Dawno bohaterowie książki nie wywołali we mnie tylu emocji.
Ukazanie relacji rodzinnych po naznaczeniu również było świetne. To z czym musieli się zmagać i to, w jaki sposób usiłowali pomóc Celestine w odnalezieniu się w tej trudnej sytuacji, było bardzo dobrze opisane. Nawet jej mama podbiła moje serce, choć jej początkowy obraz nie przypadł mi do gustu. Trochę zawiodłam się na Juniper, ale ostatecznie ją rozumiałam.
Jeśli chodzi o wątek miłosny, to jest go jak na lekarstwo. Nie brakowało mi go, a wręcz przeciwnie. Co prawda nasza bohaterka ma chłopaka, ale ich relacja nie będzie wychodziła na główny plan, a zamiast tego, zostanie tak poprowadzona, by nie tłumiła głównej fabuły (muszę przyznać, że to, co się między nimi wydarzyło, wywołało we mnie wiele emocji i to głównie tych negatywnych).
"Skaza" zdecydowanie wyróżnia się w dorobku pisarki. Choć należy do zupełnie innego gatunku niż ten, w którym Cecelia Ahern obraca się na co dzień, to wciąż posiada tę magię emocji, jaką autorka wywołuje swoimi książkami. Od radości, po smutek. Czułam się tak, jakbym weszła do historii nie jako czytelnik, ale jako jeden z bohaterów. Zostanie w mojej pamięci na bardzo długo.
Recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.com