Akcja toczy się w wielkim mieście a główną bohaterką jest 31 letnia Angie DiFranco, która chce rozwinąć swoją aktorską karierę poprzez program dla dzieci „Rośnij zdrowo”.
Angie ma chłopaka (który jest informatykiem) i twierdzi, że to on jest tym na całe życie. Przy poprzednich partnerach zapewne twierdziła tak samo. Lecz czy to normalne, że jej trzech byłych narzeczonych znajduje miłość swego życia i biorą ślub, a ona dalej stoi w miejscu? Dziewczyna uważa, że coś z nią musi być nie tak, skoro nie może skłonić żadnego faceta do tego by zadał jej to pytanie „czy zostaniesz moją żona?”, no i przy okazji wsunie jej na palec nie tani pierścionek zaręczynowy.
Tu z pomocą przychodzi przyjaciółka z lat szkolnych, która oczywiście ma męża. Koleżanka wyjaśnia jej, iż mężczyźni przypominają słoiki ze szczelnie zakręconą przykrywką. Na tyle mocno zamknięta, że jedna kobieta nie jest w stanie jej odkręcić, ewentualnie tylko trochę otworzy słoik. Dzięki tej teorii Angie zaczyna inaczej patrzeć na swój związek z Kirkiem (obecnym chłopakiem).
Kolejna historia bardzo podobna do poprzednich z tego cyklu. Początkowo te książki mnie ciekawiły, ale po przeczytaniu już połowy serii wiem, że nic mnie nie zaskoczy. Każda powieść łudząco przypomina poprzednie. Mając opisać tą książkę jednym zdaniem to było by to „nudne jak falki z olejem”. Dość długo ją czytałam, zupełnie mnie nie wciągnęła. Bardzo ciężko mi było dotrwać do końca, ale w końcu się udało.
Kiedy jeden z byłych narzeczonych żeni się, Angie DiFranco wybucha śmiechem i robi dobrą minę do złej gry. Gdy żeni się drugi, zaczyna czuć się nieswojo. Ale gdy trzeci decyduje się na ślub... Trzeci? Angie traktuje to jak osobistą klęskę. Czyżby coś było z nią nie tak, skoro nie potrafiła skłonić żadnego faceta, żeby w imię dozgonnej miłości wyłożył sporą sumę na zaręczynowy pierścionek? Zdaniem...