Wobec "Nienachalnej z urody" miałam duże oczekiwania. Jak się okazało zbyt duże.
Intrygujący tytuł oraz autorka znana z ciętych ripost skłoniły mnie do sięgnięcia po "Nienachalną z urody" autorstwa Marii Czubaszek. Panią Marię kojarzyłam głównie jako osobę medialną, która nie boi się szczerości na żaden temat. Miałam nadzieje na bliższe poznanie jej osoby okraszone dawką dobrego humoru. Czy najnowsza, a zarazem ostatnia książka autorki sprostała moim oczekiwaniom?
Kompletnie nie wiedziałam, co może na mnie czekać na stronach "Nienachalnej urody", ale jedno było pewne - dobry humor mnie nie opuści. Jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy zanoszenia się od śmiechu nie było, nawet uśmiechu nie było. Raczej nie wynikło to z braku zrozumienia, co autorka miała na myśli.
Maria Czubaszek w swojej książce porusza wiele trudnych tematów. Od aborcji, po karę śmierci. Od eutanazji, po politykę. I choć w wielu kwestiach się z nią zgadzam, to ostatecznie pokonała mnie forma lektury. Zbiór luźno rzuconych myśli, krótkie notatki, wpisy z bloga, wspomnienia i przemyślenia. Wszystko zapisane na zasadzie: TEMAT → ODPOWIEDŹ → TEMAT. I tak w kółko. Kompletnie nie pozwoliło mi to na zanurzenie się w lekturze. Może gdyby zamiast książki wypowiedzi pani Marii pozostały krótkimi wpisami na blogu, to mój odbiór byłby bardziej pozytywny. Zamiast tego męczyłam się i co jakiś czas na szybko rzucałam wzrokiem na tekst i przechodziłam do kolejnego tematu.
Sporo powtórzeń w tekście działało na mnie drażniąco. Szczególnie w oczy rzucały się powtarzane żarty w dosyć krótkich odstępach. Do tego kserokopie tekstów pisanych na maszynie były trudne do odczytania. Niby szczegół, ale jednak raziło mnie to.
"Nienachalna z urody" Marii Czubaszek zawiodła mnie na całej linii. Nie rozbawiła ani nie zaciekawiła. Lektura książki była dla mnie bardzo nużąca, dlatego cieszę się, że całość jest dosyć krótka i w miarę szybko się czyta.
Pani Maria Czubaszek wspomina, że nie lubi pisać i robi to tylko dla pieniędzy. I tak właśnie się czułam, czytając tę książkę.
Recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.com