Dzikie Dziecko Miłości

Recenzja książki Dzikie dziecko miłości
Dora jak zwykle ma kłopoty. Tym razem odkrywa masowe groby na terytorium należącym do wilków z Thornu, a wszystkie tropy prowadzą do młodziutkiej wampirzycy, Darii. Szybko okazuje się, że w sprawę zaangażowany jest nekromanta, a dawni przyjaciele Dory mają swoje problemy…

Dzikie Dziecko Miłości niewątpliwie jest książką ciekawą. Jadowska po raz kolejny stworzyła wielowątkową i skomplikowaną powieść, ale dopiero wracając do historii poświęconej Dorze pokazała jak wielki postęp zrobiła w stosunku do Heksalogii o Wiedźmie. Książka jest o wiele spójniejsza, a fabuła sensowniej poprowadzona niż w tomach poprzednich. Oczywiście, zdarzają się potknięcia, ale to nie tak, że znów przez pół książki myślałam, że przecież to nie ma sensu, jak było w przypadku serii.

Sens na ogół miało. Nie powiem, żeby wszystkie rozwiązania fabularne były genialne (np. trochę mało wiarygodne, żeby szpieg pokroju Nisima nie wiedział, co się dzieje wokół jego szkoły), nie powiem też, że książka była absolutnie nieprzewidywalna – jednak Dora to Dora, jej zachowania i podejmowane decyzje są do przewidzenia, podobnie jest już z Kurczaczkiem, często z Witkacym. Mimo to Jadowska potrafiła na tyle skomplikować fabułę i wprowadzić dość postaci, by jednak zaskakiwać czytelnika kolejnymi wydarzeniami oraz tym, kto ostatecznie okazuje się zły, a kto nie.

A skoro wprowadza już nowe postaci, to i o nich należałoby powiedzieć słów kilka. Rozwodzić się jednak mogę tylko nad Darią, nowa wampirzycą – reszta mogłaby być zbyt dużym spoilerem. W każdym razie bardzo podoba mi się postać wampirzycy. Z cała pewnością jest silna, ale też bardzo wyróżnia się na tle uniwersum. Daria pozostaje dobrą dziewczyną, chyba nie do końca pogodzoną ze swoim wampiryzmem, ale też wykorzystującą wszystko, co dobre w nowej sytuacji. Nie jest superbohaterką, która sama wszystko naprawia i potrafi skopać tyłek każdemu, nadrabia za to siłą psychiczną (a przeszła wiele!) i inteligencją. Urzeka mnie pomysł, by z księgowej, pracownicy banku zrobić kogoś, kto jest w stanie wymierzyć sprawiedliwość i w pewien sposób naprawić wyrządzone zło. To bohaterka na miarę, z którą łatwo się utożsamić i która jest najbardziej ludzka z całej wielkiej społeczności Thornuniverse.

A propos ludzkich bohaterek, w tej książce powraca Bogna i robi to z przytupem. Autorka zmusza ją do konfrontacji z magicznym dziedzictwem w dość brutalny sposób, ale bardzo podoba mi się ukazanie zachowania bohaterki. Jej zagubienia, lęku, ale jednocześnie poszukiwania oparcia w stałych, tak jak dotąd to robiła. Tym razem sama nauka nie może jej pomóc, ale Bogna daje sobie radę szukając nowych punktów oparcia, wchodzi do nieznanego świata z lękiem, ale i naukowym poznaniem. Tak sobie myślę, że to jedna z najciekawszych postaci uniwersum i chyba najbardziej skomplikowana.

Czy Dzikie Dziecko Miłości jest w końcu idealną książką Jadowskiej? Nie. Wciąż można się w nim doszukać pewnych niedociągnięć, problemów, może sprzeczności. Mimo to jest powieścią dobrą, ciekawą i naprawdę przyjemnie się ją czyta. To już sukces w stosunku do reszty Heksalogii.
--
Także na szarakawiarenka.pl
czytampierwszy.pl
Dodał:
Dodano: 01 VIII 2019 (ponad 5 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 167
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Aleksandra
Wiek: 32 lat
Z nami od: 21 VI 2010

Recenzowana książka

Dzikie dziecko miłości



Spokój? W słowniku Namiestniczki Thornu ten wyraz nie istnieje W mieście grasuje zabójca, a terytorium wilków skrywa masowe groby. Jedyny trop prowadzi do młodziutkiej wampirzycy. Kim właściwie jest Daria? I jaką rolę odegrała w tej zbrodni? Namiestniczka Dora Wilk i Roman, książę wampirów, jednoczą siły i gromadzą sojuszników, by rozwiązać tajemnicę przerażających morderstw i wymierzyć sprawie...

Ocena czytelników: 5.75 (głosów: 2)