Myślą przewodnią książki jest cytat z Alberta Camusa:
"Nie oczekujcie na Sąd Ostateczny. On odbywa się co dzień."
Trzy zawarte w tej książce historie zdecydowanie to udowadniają.
Pierwsza z nich – “Sprawy niedokończone” – to historia pani adwokat, specjalistki od spraw rozwodowych. Poznajemy ją w momencie, kiedy dowiaduje się, że ma raka i nic z tą chorobą już właściwie nie da się zrobić. Możemy obserwować jak chłodno i analitycznie podchodzi do swojej sytuacji, jak próbuje najpierw nie pozwolić emocjom zawładnąć jej decyzjami. Próbuje zakończyć wszystkie swoje sprawy zawodowe i prywatne, rozliczyć się z przeszłością i “załatwić” przyszłość. Czy tak się da? Sprawy materialne to jedno, ale jak można pominąć uczucia, emocje, wspomnienia? Jak można zapomnieć o swojej własnej przeszłości, stłumić nadzieję i myśleć tylko racjonalnie? Czy można?
Druga historia – “Życiowa szansa” – to opowieść o studencie, geju, którego największym marzeniem jest zostać aktorem. Statystuje w filmach i serialach, próbuje się przebić do małych ról drugoplanowych, wykorzystuje każdą szansę. A jednocześnie studiuje prawo – by zadowolić ojca, bogatego biznesmena, którego jest jednym dzieckiem. Ojciec nie przyjmuje do wiadomości marzeń syna, ma on się zająć “czymś poważnym” i kontynuować dzieło ojca. Oprócz wątku marzeń własnych i oczekiwań rodzicielskich, mamy też wątek odkrywania swojej tożsamości seksualnej, poszukiwania miłości, nadziei na przyszłość.
W “Dziesięć lat później” poznajemy taksówkarza, który od dziesięciu lat opłakuje samobójczą śmierć swojej córki. Poświęcił żałobie całe swoje życie, jednocześnie snując obłędny plan zemsty. Plan ten obejmuje wiele osób, dzięki którym życie Kasi potoczyło się tak, a nie inaczej. Ale czy gdyby nie spotkała którejś z tych osób, to wszystko skończyłoby się inaczej? Czy byłoby lepiej? Czy zemsta jest rozwiązaniem? Dla kogo?
Wszystkie trzy historie łączą się częściowo ze sobą i wzajemnie przenikają. Pomysł jest ciekawy, wykonanie całkiem niezłe. Środkowa opowieść wypada najsłabiej w porównianiu z pozostałymi, ale generalnie całość jest pociągnięta zgrabnie i pomysłowo. Do tego dochodzi szczypta humoru, którą okraszone są opowieści. Zdecydowanie podobał mi się koncept tej powieści, tworzy on w trakcie czytania wiele pytań, na które musimy odpowiedzieć sobie sami, nikt tego za nas nie zrobi. Literatura moralnego niepokoju…?
A na koniec kilka cytatów:
"(…) Urwała, a potem nagle zmieniła ton, dorzucając z afektacją: – Człowiek nie odpowiada za swoje emocje. Człowiek znajduje się pod władzą emocji i instynktów.
“Jeszcze jedna czytelniczka Coelho” – pomyślałam z narastającą irytacją. (strona 10)"
"Nie potrzeba mi było przecież współczucia ostentacyjnego, kalekich prób zrozumienia czy fałszywej empatii. Potrzeba mi po prostu kogoś, kto sprawi po raz ostatni, że poczuję swoją integralność i wartość; kto powstrzyma mnie przed myślą, że moje ciało, umysł i świadomość rozpadną się na kawałki i staną nicością (strona 87)"
"Dla kogoś, dla kogo jesteś inwestycją na przyszłość, myśl, że jesteś “inny”, musi być szczególnie nie do zniesienia. (strona 144)"
"Brak doświadczeń jest przekleństwem. Jeśli zaczynasz za wcześnie, stajesz się łatwym celem dla wszelkich niebezpieczeństw, ale jeśli spóźnisz się na swój pociąg, to potem spoglądasz nerwowo na zegarek i zdając sobie sprawę z upływu czasu, skłonny jesteś wepchnąć się do przypadkowego wagonu i zdać na nieznany kierunek. Słowem, i tak źle, i tak niedobrze. (strona 170)"
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com/2009/11/18/moj-prywatny-sad-o...]