Magdalena Witkiewicz jest autorką naprawdę wielu powieści, solo i w duetach, dla dzieci i dorosłych. Nie przeczytałam tylko jednej - "Szczęście pachnące wanilią". Każda książka jest piękna, niesie sobą nowe emocje, idee, wartości. Biorąc do ręki kolejny tytuł mam wielkie oczekiwania, czuję wzrastający poziom adrenaliny nie wiedząc, co mnie czeka. Dotychczas moje serce należało bezapelacyjnie do "Czereśnie muszą być dwie", czy to się teraz zmieni, gdy przeczytałam "Jeszcze się kiedyś spotkamy"?
Justyna Borkowska tuż przed ukończeniem studiów musiała podjąć ważną życiową decyzję - czy wyjedzie ze swoim chłopakiem Michałem do USA czy też zostanie w Gdańsku. On tylko tam widział szanse na lepszą przyszłość, ona nie wyobrażała sobie codzienności za oceanem. Michał wyjechał, zaś Justynie kontakt mailowy i telefoniczny nie wystarczał, tęskniła, czekała... Ale ile można czekać? Rok, dwa... Czy Justyna posłucha rad mamy, babci i przyjaciółki i zapomni o ukochanym? Czy on w ogóle był jej wierny? Aż wreszcie czy spełni się jego american dream?
Bardzo szybko historia Justyny urywa się i zostajemy wrzuceni w świat wojennej zawieruchy. Jej początek obserwujemy z perspektywy Adeli Kotlińskiej, która wraz z rodzicami oraz przyjaciółmi mieszka w Grudziądzu. Młodym nie przeszkadza fakt, iż są różnych narodowości: Polacy, Niemcy, Żydzi... Łączą ich niezwykłe więzy, nierozerwalne wręcz, o których trwałości będą mieli okazję przekonać się wielokrotnie w perspektywie lat.
Beztroski czas przyjaciół został zmącony przez decyzje Hitlera. Teraz muszą zapomnieć o miłości, przyszłości i walczyć o przetrwanie każdego dnia. Muszą pogodzić się z decyzjami o poborze, z przymusem przyjmowania niemieckiego obywatelstwa, zakładaniem znienawidzonego munduru... Czy w takich warunkach jest miejsce na ślub? Adela i Franek wbrew wszystkim pobrali się, zanim on został zmuszony do walki w szeregach wroga. Ona została z maleńką córeczką i tęsknotą oraz niepewnością w oczach i sercu. Czekała... Przez dwa lata wiedziała, że mąż żyje, gdyż dostawała listy a później? Wtedy zostały jej tylko domysły i znów niepewność... Co stało się z Frankiem?
Dziesięciolecia minęły, dzieci urosły, po wojnie nie został ślad na ulicach polskich miast, ale w sercach starszych ludzi tkwiły wspomnienia o tym, co się wtedy wydarzyło. O bliskich, których stracili. O marzeniach, które pogrzebali. Tajemnice z przeszłości Adela wyznała wnuczce - Justynie tuż przed śmiercią, na jaw wyszły prawdy, sekrety, niezwykłe wydarzenia oraz miłość, która potrafi wszystko wybaczyć i wiele przetrwać. Jak dwie porcelanowe filiżanki z delikatnym motywem w niezapominajki, które Franek podarował Adeli w prezencie zaręczynowym.
W trudnych wojennych czasach autorka ukryła wiele tajemnic, na wyjaśnienie których trzeba czekać wiele stronic. Jakie losy spotkały wyruszających na front Janka i Franka? Co przydarzyło się ukochanej Joachima - Żydówce Racheli? Co złego zrobiła Sabina? Kiedy matki i żony miały pewność, że ich mężowie, ojcowie już nie wrócą? Czy każdy człowiek był wtedy dobry lub zły, bez żadnych pośredniości?
Magdalena Witkiewicz znów podarowała mi książkę pełną emocji. Kilkukrotnie zmieniał się czas i miejsce akcji, ale uwielbiam tak napisane historie. Pisarka dwutorowo opowiedziała o czekaniu babci i wiele lat później, wnuczki. Czy lata spędzone w zawieszeniu przysłużyły im się na tyle, że szczęście wybuchło ze zwiększoną siłą? Jest to książka, w której znajdziecie wiele życiowych prawd i odpowiedzi na nurtujące pytania. Nikt i nigdzie nie poda Wam gotowej recepty, ale może słowa niosące pokrzepienie, radość i nadzieję wystarczą? Sprawdźcie... Bierzcie życie takim, jakie jest, podejmujcie trafne decyzje (choć tak naprawdę o tym czy były trafne, możecie się nigdy nie dowiedzieć) i nie martwcie się jutrem... Ono i tak nadejdzie.
"Jeszcze się kiedyś spotkamy" to piękna opowieść, którą nie jest łatwo opisać słowami. Ta recenzja nigdy nie odda tego, co czułam podczas lektury. Nie pokaże Wam płynących łez, nie poczujecie przyspieszonego bicia mojego serca, gdy wraz z bohaterami przeżywałam wzloty i upadki, radości i smutki. Gwarantuję Wam, że podczas lektury nie da się spokojnie spać, gotować, czy robić zakupów... Myśli wciąż ulatują do tej historii, pragnąc przeanalizować wydarzenia raz jeszcze. Próbując rozwikłać zagadki, starając się odgadnąć finał. Czy uda Wam się domyślić wojennych i powojennych losów Adeli, jej męża i przyjaciół? Nie wiem, ale życzę cudownych chwil z jakże pasjonującą lekturą.
Podsumowując - "Jeszcze się kiedyś spotkamy" to powieść o obietnicach, czekaniu, patchworkowych rodzinach, podejmowaniu decyzji, wyborach i o tym, jak trudno w życiu o szczęśliwe zakończenia. Książka traktuje również o bólu, utracie, przebaczeniu, życiu złudzeniami, konieczności chłonięcia szczęścia oraz o różowej walizce z marzeniami.
Wzruszająca historia wielu Polaków, którzy stracili zdrowie lub życie na wojnie a to, czego byli świadkami, jakimi byli ludźmi oraz o czym marzyli, zostanie nam kiedyś przekazane. Myślę, że przez lata będziemy jeszcze uwikłani w wojenne dzieje naszych przodków. Sięgajmy po nie, prośmy o te opowieści, by pamięć przetrwała. Powieść polecam całym sercem, można się w niej zatracić na długie godziny.
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com