Każdy z nas w jakiś sposób interesuję się kosmosem, zastanawia się jak tam jest, szuka informacji w Internecie, wypatruje statków kosmicznych między gwiazdami, mnie też ciekawi ten temat dlatego sięgnęłam po książkę "Początek, koniec i hot-dogi" Kacpra Kotulaka
Kapitan floty kosmicznej Stanów Zjednoczonych Nabuchodonzor Wilkins ma bardzo ważne zadanie, musi uratować świat, do Ziemi bardzo szybko zbliża się niebezpieczna asteroida. "Amerykanie już nieraz ratowali świat przed końcem świata. Wprawdzie zazwyczaj w amerykańskich filmach, ale zawsze...". Plan jest prosty ale oczywiście jak zawsze coś musi pójść nie tak, kapitan zamiast uratować świat, niszczy go i jedyni ludzie jacy zostają to oni, na domiar złego są sami w kosmosie. "Zaskoczenie przypadkowych obserwatorów nie trwało długo. Narastający cały czas szum przeszedł powoli w ogłuszający ryj. Asteroida była już naprawdę blisko". Komandor Bertleigh oraz Kapitan Wilkins zostają sami w kosmosie chociaż nie na długo, pojawia się kosmita Xijn i ukazuje im swoją cywilizację oraz gastro - budkę z hot dogami.
Książka jest bardzo śmieszna i bardzo nieprawdopodobna, czytając początek miałam ochotę ją odłożyć bo nie jest on zachęcający ale już troszkę dalej wciągnęła mnie bardzo i śmiałam się aż do końca. Bertleigh dość głupi i Wilkins intelektualista to idealny duet, są swoimi przeciwieństwami ale z drugiej strony są bardzo do siebie podobni, po końcu świata nie pozostaje nim nic innego jak żyć we wszechświecie razem. Niespodziewanie pojawia się Xijn Jumgrotk, kosmita i okazuje się że życie tam nie będzie takie proste. Kiedy pojawił się kosmita wiedziałam już że historia będzie mocno pokręcona i taka się stała po pokazaniu budki z hot-dogami, to ta sama co była na Ziemi i wtedy zaczęło się robić ciekawie.
Książka idealna na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości i śmianie się aż do łez, czasami warto po taką sięgnąć żeby odpocząć od poważniej literatury i trochę podryfować w kosmosie. Książkę odebrałam za punkty z portalu Czytam Pierwszy.