Książka opowiada o kapitanie amerykańskiej floty kosmicznej- Nabuchodonozorze Wilkinsie, który po nieudanej akcji ratunkowej Ziemi, w budce z hot-dogami, będzie próbował przeżyć, jako ostatni (a w zasadzie jako jeden z dwóch ostatnich) przedstawicieli Ziemian.
"Amerykanie już nieraz ratowali świat przed końcem świata. Wprawdzie zazwyczaj w amerykańskich filmach, ale zawsze..."
Zawsze, kiedy sięgam po science-fiction mam mieszane uczucia i odwlekam lekturę w czasie. Mam po prostu jakieś uprzedzenie do tego gatunku, sam nie wiem dlaczego. Tak samo było z „Początkiem, hot-dogami i końcem” Kacpra Kotulaka. Odwlekałem lekturę w czasie, jak mogłem, ale w końcu nadszedł ten moment, że nie miałem co czytać i z wieeelką niechęcią sięgnąłem po „Początek…”. Moje obawy okazały się… niesłuszne! Książka trafiła w moje gusta. Wspaniały humor i lekki styl autora sprawiły, że pochłonąłem ją w mgnieniu oka, choć w tej pozycji absurd na absurdzie absurdy pogania. Lektura idealna na „odmóżdżenie” i polecam Wam ją jeśli „(…)nie boicie się, że brzuchy popękają Wam ze śmiechu, a bliźni uznają Was za uciekinierów z domu wariatów”(słowa Kazimierza Kyrcza Jra), jak to jest wspaniale napisane na tylnej okładce .
„Mówią, że jak nie wiadomo, od czego zacząć, to najlepiej zacząć od początku. A zatem na początku było Słowo. Tyle że brzmiało ono „CHAOS”, co nie wróżyło zbyt dobrze na przyszłość.”
Książkę odebrałem za punkty w portalu CzytamPierwszy.pl.