Wydawnictwo Filia kolejny raz wypuściła na nasz rynek zbiór opowiadań o zimowo-świątecznym charakterze. Tym razem zadaniem autorów było stworzenie historii, w których bohaterowie wygrywają pobyt dla par w Willi pod Jodłami w Zakopanem.
Niestety (a może stety) nie pałam miłością do takich publikacji, a już w szczególności wydanych przez to wydawnictwo. W poprzednich latach przeczytałam ich pierwszy zbiór opowiadań Cicha 5 (po którym obiecałam sobie, że już nigdy więcej) oraz Księgarenkę przy ulicy Wiśniowej (skusiło mnie pojawienie się Mroza na liście autorów, ale koniec końców żałowałam).
Tej książki nie planowałam czytać, bo widząc tytuł Zakochane Zakopane, spodziewałam się ckliwych, przesłodzonych albo przedramatyzowanych historii miłosnych czego nie znoszę. Więc czemu? Z głupiego sentymentu.
W zeszłym roku miałam okazję po raz pierwszy w życiu być w Zakopanem. Było to miejsce, które bardzo mi się spodobało, chociaż górski klimat niekoniecznie mi sprzyjał. Z delikatną nadzieją na powrót do tego magicznego miejsca, z którym mam super wspomnienia, sięgnęłam po tę książkę. Liczyłam na to, że jeśli nie spodoba mi się historia miłosna, to braki wynagrodzą mi opisy Zakopanego. Niestety liczyłam na zbyt wiele.
Zakochane Zakopane składa się na siedem opowiadań, a wśród autorów znajdują się tacy, którzy już brali udział w podobnym projekcie Filii, czyli Agnieszka Krawczyk, Krystyna Mirek oraz Magdalena Witkiewicz. Większość historii stworzonych na potrzeby tej książki w ogóle mnie do siebie nie przekonały, ponieważ wiele im brakowało. Dokładniej ujmując brakowało im miłości, zimy, świąt i Zakopanego. Opowiadania opierały się na banałach, stereotypach i powielonych motywach. Bohaterowie byli płytcy, bezbarwni i nie pozostawali w pamięci. Czasami miałam wrażenie, że przechodząc do kolejnego opowiadania, nadal tkwię z tymi samymi bohaterami tylko wątek nieco się zmienił. Przy ich czytaniu nudziłam się masakrycznie i brakowało mi jakiegokolwiek klimatu.
Niestety tak prezentowała się większość opowiadań, ale znalazłam dwa takie, które przykuły moją uwagę. Na pewno było to opowiadanie otwierające tomik, czyli Małe kłamstewka Agnieszki Krawczyk. Historia była prosta, bohaterka nieco głupkowata, ale całość prezentowała się naprawdę przyjemnie i fajnie się czytało, a momentami było zabawne, więc nastawiło mnie to pozytywnie to tego zbioru. Jednak dopiero przy szóstym opowiadaniu trafiłam na coś fajnego, a była to historia stworzona przez Karolinę Wilczyńską Lawiny schodzą nieoczekiwanie. Autorka miała bardzo lekkie pióro, więc to opowiadanie czytało się z największą przyjemnością i gdy się skończyło żałowałam, bo polubiłam się z tymi bohaterami. To było zdecydowanie najlepsze opowiadanie wśród tych siedmiu.
Podsumowując, po raz kolejny sparzyłam się na projekcie stworzonym przez Wydawnictwo Filia. Chcąc ponownie przenieść się do Zakopanego, w którym przeżyłam wspaniałe chwile, musiałabym znowu tam pojechać, bo ta książka tego nie sprawiła. Jako zbiór opowiadań o miłości też nie dała rady, a o klimacie zimowo-świątecznym to nie mówię. Szkoda, bo potencjał był, ale jak widać nie został wykorzystany.
https://sparklissimo.blogspot.com/2019/02/miosc-miosc-w-zako...