Jeśli nieszczęścia chodzą parami, to Linie przytrafiła się wyjątkowo paskudna dwójka. Najpierw straciła ukochaną mamę, a później, zgodnie z jej wolą, wyjeżdża do Włoch, żeby spotkać się z dotąd nieznanym ojcem. Dziewczynie ani trochę nie podoba się perspektywa zwiedzenia nowego kraju, nie ma też ochoty na spędzanie czasu z tatą, który przecież, jak dotąd, w ogóle się nią nie interesował. Kiedy jednak Lina zajęta jest planowaniem powrotu do USA, w jej ręce trafia pamiętnik mamy z czasów, gdy była początkującą artystką, rozwijającą skrzydła w kolorowej Florencji. Na jaw zaczynają wychodzić rodzinne sekrety – a perspektywa wyjazdu z Włoszech oddala się jeszcze bardziej za sprawą Rena, który jest wyraźnie zafascynowany nową mieszkanką domu przy cmentarzu.
Już od jakiegoś czasu nie mam „nastu” lat, ale wciąż chętnie sięgam po młodzieżówki; być może dlatego, że duchem czuję się znacznie młodsza, a może robię to, bo jestem bardzo dobrze świadoma swojego wieku, więc czytanie takich książek pozwala mi na chwilę o tym zapomnieć. W każdym razie gdyby ktoś poprosił mnie o zobrazowanie literatury dla młodzieży z rodzaju, który jest niezobowiązujący, lekki i idealny na wolny wieczór, to mogłabym wskazać właśnie na „Love & Gelato”. Zawartość tej powieści jest dokładnie tak urocza i przyjemna w odbiorze, jak może sugerować okładka czy tytuł.
Styl autorki wypada bardzo naturalnie i płynnie – przez opisy dosłownie się sunie, a dialogi sprawiają wrażenie niemalże niedbałych, napisanych od niechcenia, co przekłada się na tempo czytania i zarazem daje dość przyziemny, realistyczny obraz świata przedstawionego, szczególnie relacji między postaciami. Pod względem fabuły mamy tutaj wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać od lektury czysto rozrywkowej: jest pierwsza miłość, trochę nastoletniej dramy, odkrywanie tajemnic i urokliwa sceneria. Nigdy nie byłam we Włoszech, dlatego cieszę się, że pisarka zawsze znalazła chwilę, by poświęcić uwagę jakiemuś miejscu czy zabytkowi, co sprawiło, że tło wydarzeń było szczegółowe i ciekawe jednocześnie.
Poniekąd możemy tutaj śledzić dwie narracje: dość obszerne fragmenty pamiętnika matki Liny sprawiały, że aż chciało się, by ta historia dostała osobną książkę. Trzeba przyznać, że akcja została poprowadzona w wyraźnie zaplanowany, wyważony sposób – stopniowo dowiadujemy się coraz więcej o Howardzie, ojcu głównej bohaterki, o przeżyciach jej matki, która za młodzieńczych lat studiowała we Florencji, poznajemy Rena, który angażuje się nie tylko w znajomość z „nową dziewczyną”, ale też w jej małe rodzinne śledztwo, no i oczywiście coraz bardziej zbliżamy się do Liny, zmagającej się z żałobą i problemami z adaptacją w nowym miejscu, przytłoczonej przez liczne bodźce, jak chociażby poznawanie włoskich rówieśników. Chociaż czasem jej wątpliwości czy pomysły mogą wydawać się naiwne, to jednak, patrząc na cały obrazek, można dojść do wniosku, że niejeden dorosły miałby problem z takim napływem informacji, z jakim musiała się zmierzyć ta 16-latka. A co najlepsze: Linę się lubi. A rzadko się zdarza, że wiodąca postać żeńska w młodzieżówkach budzi moją niemal niezastrzeżoną sympatię. Nie dostaliśmy Mary Sue, nie dostaliśmy bohaterki nieustraszonej czy też wyjątkowo nieudolnej – Lina jest po prostu normalna i wierzcie mi, że to najlepszy komplement.
Przyznaję bez bicia, że „Love & Gelato” wciągnęło mnie bardzo. Nie zabrakło tutaj subtelnego humoru, wątek romansowy jest słodki, ale nieprzesłodzony, przez co czyta się z ogromnym uśmiechem na twarzy, a autorka nie starała się na siłę skomplikować życia bohaterów. Bardzo często, szczególnie w literaturze młodzieżowej, pisarze kombinują jak koń pod górę, by wprowadzić do fabuły więcej dynamizmu i zamieszania, jakby przekonani, że tylko odpowiednia ilość problemów, spadających na głowy postaci, może prowadzić do czegoś ciekawego. Tutaj jest jednak inaczej. Nieprzyjemne wydarzenia to po prostu konsekwencje ludzkich wyborów i błędów, i to głównie dzięki temu powieść wydaje się tak zwyczajna, a jednocześnie potrafi w jakiś sposób chwycić za serce czy po prostu skłonić ku temu, by kibicować bohaterom.
Ja jestem „Love & Gelato” miło zaskoczona – to nie jest lektura dla ambitnych, oczekujących wartkiej akcji, skomplikowanej plątaniny wątków i ciężkiego klimatu. Ta książka to dobra pozycja na moment, w którym chcecie się odmóżdżyć albo zapomnieć o nieprzyjemnej pogodzie za oknem, bo dzięki niej przeniesiecie się do słonecznych Włoch. Oczywiście pojawiają się tutaj tematy poważniejsze, ale zostały poruszone bardzo subtelnie, bez przesadnego dramatyzmu, co sprawia, że całość utrzymano w spokojnym, lekkim, właściwie wakacyjnym nastroju. I szczerze mówiąc z największą przyjemnością wrócę do tej książki w jakiś upalny dzień.
rude-pioro.blogspot.com