Niemal każdy pragnie, by święta były wyjątkowe w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Marzy nam się magiczny klimat stworzony przez światełka, wypieki, choinkę, ale tak naprawdę liczy się przecież skład biesiadników przy stole wigilijnym.
Mieszkańcy Złotkowa są właśnie w takim momencie życia, kiedy do ich umysłów zaczynają wpływać impulsy świąteczne. Zastanawiają się gdzie, z kim i jak spędzą ten wieczór. Nie inaczej jest w Różanym Pensjonacie Miśki, która między zajmowaniem się gośćmi, zakupami, gotowaniem, praniem czy też opieką nad bratem martwi się o przyszłość swojego nienarodzonego dzieciątka. Czy przyjdzie jej być samotną matką? Czy Przemek zrozumie jej chwilę słabości i będzie ojcem dla malucha? A może tylko i wyłącznie ojcem a dla niej jedynie kumplem...?
Codzienność pozostałych bohaterów również pełna jest zawirowań. Nie ma osoby, która z radością i lekkością, bez problemów wyczekiwałaby Wigilii. Każdego coś trapi... A to miłość z przeszłości, kontuzja nogi, konsekwencje wyborów z przeszłości, wyjazd ukochanego czy podejrzenie o zdradę.
Sporo intrygujących sytuacji i emocji dostarczają dwie nowe bohaterki. Kamila przyjechała do pensjonatu, by nie zwariować, bowiem myśli tylko o powodzie, dla którego jest rozwódką. Czy odnajdzie w Złotkowie spokój? Czy zapomni o tym, co widzi w lustrze?
Dzięki zakochanej w starym dworku Amelii w opowieści pojawia się mieszkająca w domu spokojnej starości Arleta Kochańska. Częste odwiedziny powodują, że ta krucha, ale dzielna staruszka robi rachunek sumienia. Fragmentami opowiada Amelii historię miejsca, które chce kupić a co za tym idzie, swojego życia. Ależ się emocjonowałam tą historią z lat trzydziestych poprzedniego wieku! Historią o miłości, zdradzie, utracie, bogactwie i biedzie... Było bardzo tajemniczo i tak naprawdę nie spodziewałam się takich niespodzianek.
A w Złotkowie pojawił się też mężczyzna, który sprawił, że komuś zachciało się żyć...
Powieść Gabrysi Gargaś to urokliwa opowieść osadzona w małomiasteczkowej, bieszczadzkiej społeczności, pośród ośnieżonych szczytów. Tutaj każdy zna każdego, nowi są od razu dostrzegani a plotki roznoszą się lotem błyskawicy. Znajdziemy tu radę jak scementować męską przyjaźń, dowód na to, że nie zawsze zawodowy psycholog może być lepszym rozmówcą niż człowiek z podobnymi problemami oraz wyjaśnienie, iż najbardziej osądzają nas Ci, którzy sami mają kompleksy.
Autorka podkreśliła też fakt, że aby nauczyć się prawdziwego życia, trzeba popełnić kilka błędów. A by zrozumieć, gdzie kryje się prawdziwa miłość, należy poczekać aż przyjdzie codzienność, bo początkowa fascynacja i szaleństwo nie są wyznacznikiem tego uczucia. Pamiętajmy, że ważne jest by mieć jakąś pasję, by do czegoś dążyć, choć do niektórych decyzji trzeba dojrzeć.
Podsumowując - "Magia grudniowej nocy" jest kolejną magiczną historią na Boże Narodzenie. Opowiada o cierpieniu, samotności, samotnym macierzyństwie, niespełnionej miłości, smutku, chorobie, rozpadzie małżeństwa czy próbie jego poskładania. Jest to opowieść, która wlewa w nasze serca nadzieję, że nawet jeśli coś się nie uda, coś nie wyjdzie to jest szansa, że znów wyjdzie słonko, że wydarzy się coś, co pomoże nam z nowymi siłami ruszyć do przodu i spełniać marzenia. Dlatego pamiętajmy, że to mają być takie zwykłe i naturalne święta, bez przesadnego wymuskania.
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/