Za oknem typowo listopadowa aura a ja zaczęłam powoli wprowadzać się w zimowo-świąteczny nastrój. Na pierwszy ogień poszła książka męskiego autora - Richard Paul Evans pisze bardzo lekko i jedynie w sposób ogólnikowy wspomni o świętach. Na bardziej tematyczne powieści przyjdzie jeszcze czas... Czy również i tym razem będzie magicznie, romantycznie i z tajemnicą w tle?
Jill przyprawiła mężowi - Alexowi Bartlettowi - rogi, zostawiła go, aż wreszcie wystąpiła o rozwód. Koledzy z pracy radzą mu przy piwie, by poszukał sobie kobiety w internecie, jednak portal randkowy, na którym Alex dokonał rejestracji nie przedstawił mu żadnej sensownej kandydatki... Żadna z piszących do niego kobiet nie spełnia marzeń ani oczekiwań. Dla zabicia nudy Alex przegląda przypadkowe strony, aż natrafia na blog o samotności prowadzony przez tajemniczą LBH. Codziennie czyta jej wpisy i uważa, że to jest kobieta piękna wewnętrznie, zupełnie przeciwnie niż jego była żona.
Zafascynowany blogerką próbuje ustalić gdzie ona mieszka, jednak nie jest to łatwe. Po jednym z wpisów o szwajcarskim święcie domyśla się gdzie należy szukać i.... wyrusza w podróż na zachodnie wybrzeże. Czy znając tylko podpis blogerki będzie w stanie ją odnaleźć? Wprawdzie miasteczko do którego trafił to nie Nowy Jork czy Chicago, ale jednak ma zbyt mało danych. Jakimi sposobami będzie próbował dotrzeć do celu? Czy odnajdzie LBH? A nawet jeśli tak, to czy nie boi się, że na żywo nie spełni jego wyimaginowanych pragnień?
Kolejna ze świątecznego cyklu z jemiołą w tle powieść Evansa, która jak ciepłe kapcie oraz zapach herbaty z pomarańczą i goździkami wprowadza w miły nastrój. Odkrycie tajemniczej postaci - podobnie jak w poprzednich książkach - jest bardzo łatwe dla czytelnika, jednakże wcale nie zmniejsza to przyjemności z czytania. Dlaczego? Niezwykle ciekawe postacie drugoplanowe wprowadził autor, każdą obdarzył wyjątkowymi cechami lub historią. Nie sposób odmówić sobie perypetii Alexa podczas poszukiwań LBH a później obserwowania jego walki z własną głupotą. Zresztą do samego końca nie mamy pewności jaki będzie finał, bo przecież pomimo aury zbliżającego się Bożego Narodzenia, miłości nie znajduje się ot tak.
"Boimy się skoczyć, ponieważ boimy się upaść. Boimy się bólu. Mimo to musimy skakać, bo tylko wtedy możemy mieć nadzieję, że ktoś nas złapie." *
Podsumowując - "Tajemnica pod jemiołą" to opowieść o poszukiwaniu szczęścia za wszelką cenę, o smutnych i samotnych ludziach, zdradach i kłamstwach, które bolą najbardziej. Historia Evansa jest dowodem na ironiczną 'samotność w tłumie' oraz na to, że należy słuchać intuicji bądź wewnętrznego głosu kierującego naszymi krokami. Nie zabrakło też bólu, smutku, traumatycznych przeżyć, przygnębienia oraz rodzącej się miłości. Polecam, zwłaszcza przed świętami.
* R.P. Evans, "Tajemnica pod jemiołą", Wyd. Znak Literanova, Kraków 2018, s. 283
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/