Magdalena Majcher urzekła mnie swoją serią Wszystkie pory uczuć i wprawdzie nie czytałam jeszcze powieści wydanych wcześniej, ale zamierzam sięgać po każdą wydaną później. Dlatego nie mogłam pominąć "W cieniu tamtych dni", choć wiedziałam, że nie będzie to lektura łatwa...
W chrzanowskim szpitalu leży ponad dziewięćdziesięcioletnia Emilia oczekująca na operację endoprotezy biodra. W odwiedziny przyjechał do niej wnuk - Mikołaj, którego właściwie wychowała jak syna, bowiem jego matka wyjechała do Paryża spełniać się artystycznie. Chłopak wie, że między babcią a jego matką - Heleną, od zawsze była dziwna relacja. Kiedy był dzieckiem nie rozumiał słów Emilii mówiących o tym, że chciałaby aby córka jej wybaczyła a opiekując się wnukiem może odkupić swe winy. Co takiego zrobiła jego babcia? Przecież to dobra kobieta! Nikt nie wie, jak wiele ze swej przeszłości ukrywa...
Mikołaj wie, że będzie musiał pogodzić studia w Katowicach z pomocą babci w Libiążu. Pewnego dnia postanawia uleczyć kaca po spotkaniu z kolegami, sprzątając na strychu. Oprócz pudeł ze swoimi zabawkami i zeszytami sprzed lat oraz masy kurzu odnajduje szkatułkę z listami i powstańczą opaską. Skąd to wzięło się w ich domu?
Teraz Emilia nie ma już wyjścia... Rozpoczyna swą opowieść o tym, jak czuła się mając siedemnaście lat, gdy wybuchła druga wojna światowa. Była żołnierką AK, chodziła na tajne nauczanie, zakochała się młodzieńczą miłością pomimo szalejących wokoło bomb. Uświadomiła Mikołaja jak żyło się w obliczu oczekiwania na wybuch powstania w lecie 1944 roku, jakie miała wtedy zadania oraz jak wyglądała codzienność Warszawiaków: łapanki, egzekucje, epidemie, głód, strach i niepewność. Ci, którzy ruszyli do powstania mieli entuzjazm i odwagę, broni brakowało... O odległej przyszłości nie myśleli a jeżeli już to jako o 'jeśli', nie 'kiedy'. Chcieli przede wszystkim dotrwać do jutra.
To właśnie wtedy, w 1944 roku zdarzyło się coś, co rzutowało na całe jej życie... Zataiła tę wiadomość przed NIM a gdyby tego nie zrobiła, może wszystko potoczyłoby się inaczej i kolejne pokolenia nie płaciłyby tak wysokiej ceny za jej decyzję... Jaki finał będzie miała opowiedziana historia? Co latami ukrywała Emilia?
Już nic, nigdy nie będzie normalne... W życiu tych, którzy przeżyli tamto piekło, już zawsze będą jątrzące się rany i ból na myśl o tych, którzy zginęli. Nawet jeśli przeżyli i będą walczyli o normalność, każda czynność będzie wykonywana w cieniu tamtych dni...
Magdalena Majcher napisała niezwykła książkę o tym, iż konieczne jest rozliczenie się z przeszłością, by żyć teraźniejszością. To opowieść dla pokoleń, ważna i piękna, która opisuje samotność, wieloletnią tajemnicę, niedomówienia i pretensje a także bestialstwo Niemców. Książka pełna emocji, bólu, tęsknoty, irytacji, bezsilności i lęku. Czytając, nie można być obojętnym wobec wybrzmiałych słów... One spadają na czytelnika jak bomby na powstańców... Wielokrotnie ściskało mi się serce a łzy cisnęły do oczu.
Podsumowując - "W cieniu tamtych dni" to bardzo trudna powieść. To świadectwo naszej historii, przeszłość, w której moje pokolenie nie brało udziału, ale powinniśmy pamiętać w tych, którzy walczyli. Którzy ginęli. Którzy próbowali wywalczyć wolność. To idealna książka na obchodzoną w tym roku setną rocznicę odzyskania przez Polskę swojego miejsca na mapie.
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/