Gospoda pod Bocianem od lat łączyła losy rodziny Bogoszów. Rodzili się tam, razem pracowali i zdawało im się, że nic nie może zaburzyć tego porządku rzeczy. Okazało się to złudzeniem - rodzina niejednokrotnie musiała mierzyć się z problemami: wojnami, obsługą wrogich wojsk, rzeczywistością Polski Ludowej i utratą praw do Gospody, próbą ich odzyskania. Mimo wielu problemów, kłótni, tajemnic i wyjazdów, rodzina jednak potrafiła się odnaleźć.
Gospoda pod Bocianem jest powieścią ciepłą. Bohaterowie nie zawsze się lubią, przeżywają ogromne tragedie i straty, ale wzajemne wsparcie, upór i pamięć o tych, którzy odeszli, sprawia, że trudno ich nie polubić. Zwłaszcza, że poznajemy ich za pomocą wspomnień najstarszego żyjącego Bogosza i możemy zestawić przeszłość rodzinny z jej teraźniejszością. Niemal nierzeczywiste wsparcie i pomoc, jakiej sobie bohaterowie na przestrzeni lat udzielają wywołuje uśmiech, pomimo pewnych świństw. Sprzyja temu także kreacja postaci - na ogół ciepłych i nawet jeśli w jakiś sposób negatywnych, to nadrabiających czymś innym, jakby zagubionych i z tego względu zasługujących na wybaczenie. Nie są to postacie pełnokrwiste, poza seniorką rodu Tosią, raczej schematycznie zaprezentowane (lub niedoreprezentowane) typy, ale typy na ogół sympatyczne Warto podkreślić, że nie ma postaci w pełni złych czy dobrych - każdy ma swoje za uszami i mimo wszystko nie brak realizmu pod tym kątem.
Za to w powieści brakuje trochę tła. Wszystko rozgrywa się w czasach wielkich wydarzeń historycznych, ale do nas dociera zaledwie ich echo. Nie ma oddanej ani grozy wojny, ani absurdów czasów komunistycznych. Wszelkie protesty, strajki są właściwie pomijane, a ocena współpracujących z kolejnymi władzami bohaterów nie przychodzi autorce na myśl. Z jednej strony buduje to dalej utopijność i ciepło świata, z drugiej nieco pozbawia realizmu powieść, którą przecież w jakimś stopniu bazuje na faktach.
Niestety w Gospodzie brak też pewnej konsekwencji w narracji i przedstawionych wydarzeniach. Czytamy na przykład: "Tosia też tak myślała, teraz, kiedy dostała od Boga i córkę, po raz pierwszy poczuła, że Teodor nie wróci. Włożyła żałobę [2018: 104]", a kilka stron później: "Tosia nie przywdziała żałoby, ale śledztwo umorzono i uznano Bogosza za martwego... [2018 : 110]". To niby drobiazgi, ale ostatecznie znajduje się ich tutaj trochę, a książka sprawia wrażenie nieco niedopracowanej.
Gospoda pod Bocianem nie jest powieścią idealną. Jest ciepła, przyjemna i całkiem nieźle się ją czyta. Polecam fanom powieści kobiecych, sag rodzinnych oraz tym, którzy mają ochotę poczytać coś niewymagającego.
K. Droga, Gospoda pod Bocianem, Gliwice 2018.
czytampierwszy.pl