"Gliny z innej gliny" Marcina Wrońskiego to świetna lektura, którą się bardzo lekko czyta pomimo tego, że historie w niej zawarte nie są śmieszne i banalne. Książka mówi o różnych przypadkach dwóch policjantów /w międzyczasie jeden to milicjant/ ojca i syna, Zygmunta i Aleksandra Maciejewskich. Akcje toczą się głównie w Lublinie, ale panowie bywają też w innych miastach. Praca przedwojennego policjanta i powojennego milicjanta, później policjanta trochę się różnią lecz doświadczenie starszych ma swoje plusy i młodsi z nich korzystają, często dzięki temu rozwiązują nierozwiązywalne przypadki kryminalne. Alkohol, który załatwiał wszystkie sprawy dawniej jak i później chyba troszeczkę zbyt dużą rolę odgrywa w opisywanym resorcie. Wszystkie sprawy kryminalne były w miarę łatwo rozwiązywalne, dawniej, po wojnie dłużej dochodzono do ich rozwiązania. Dlaczego? Stary Maciejewski powiedział, że są glinami, ale z innej gliny i miał rację. Bardzo polecam tą lekturę, nie czyta się ją jednym tchem tak jak niektóre inne książki, ale bardzo szybko do niej wraca w każdej wolnej chwili, bo wciąga nie akcją ale tym o czym będzie następny fragment książki o jakich latach i co tym razem czeka młodego lub starego Maciejewskiego. Jest duży przekrój od czasów zaraz po pierwszej wojnie światowej po rok 2015.
czytampierwszy.pl
Jak zapowiadał, Marcin Wroński po opublikowaniu "Czasu Herkulesów", dziewiątego i ostatniego kryminału z Zygą Maciejewskim, pomysłowo i ciekawie zamyka swój cykl retro. Na pożegnanie w tomie "Gliny z innej gliny" zbiera opowiadania, których bohaterem jest niepokorny komisarz oraz Lublin od lat 20. do 80. XX wieku. To będzie wyborna lektura dla miłośników serii z Maciejewskim oraz wielbicieli opowi...