Zastanawialiście się gdzie traficie po śmierci? Albo inaczej… czy trafi tam wasze ciało, dusza, a może obie? Obecnie w literaturze dla młodzieży (ale nie tylko) spory odsetek książek dotyczy życia po śmierci, tego co dzieje się, kiedy umieramy na ziemi, dla świata. Melissa Darwood również podjęła się próby przedstawienia swojej wizji dotyczącej piekła czy też raju. Nie miałam okazji czytać nic z wcześniejszych pozycji autorki, dlatego też nie mam porównania, co do samego stylu.
Do rzeczy! Mila to siedemnastolatka, której zdarza się „odpłynąć”, czyli w jednej chwili wykonuje jakąś czynność, a w kolejnej stoi przy ladzie w sklepie i płaci za zakupy. Co robiła w czasie kiedy nie miała świadomości? Nie wiadomo. Ona sama tego nie wie, ale przeraża ją to, że w chwilach, gdy „odpływa” może robić rzeczy, których potem może żałować, a przede wszystkim to, że niczego nie pamięta. Pewnego razu traci świadomość na pięć lat, których finałem jest zabójstwo męża i samobójstwo. Właśnie wtedy Mila odzyskuje świadomość i budzi się w Tryjonie. Tryjon to takie osobliwe miejsce, gdzie albo ląduje się wśród Jezioran, dusz, które po dokonanych zbrodniach szczerze żałują, lub trafia się do Samotni, gdzie na wieczność siedzi się na jednym kamyku i nie można nawet palcem ruszyć, z zachowaniem pełnej świadomości! Mila jest jednak takim przypadkiem nie do końca wiadomym i pewnym, dlatego też Pretor Zachary pomaga jej rozwiązać zagadkę jej utraty świadomości.
Wizja, jaką przedstawiła Melissa Darwood jest niewątpliwie ciekawa, ale na początku nie potrafiłam się nadziwić jak akcja szybko nabiera tempa, jak wydarzenia szybko po sobie następują. No kurde, trochę wolniej! Bardzo rzadko zdarza mi się książka, która właściwie bez żadnego wstępu od razu przechodzi do sedna. Odbija się to na relacji Mila – Zachary, bo w moim odczuciu ta dwójka właściwie nic o sobie nie wiedziała, by mogła powiedzie,ć że coś do siebie czuje. Mila cierpiała na schorzenie określane, jako osobowość wieloraka, co moim zdaniem powinno rzutować na jej decyzje, na jej zachowanie. Nie znam się na medycynie, przyznaję się bez bicia, ale dla mnie osoba, która nosi w sobie kilka osobowości i które w odpowiednich momentach życia jej dochodzą do głosu, nie jest tak do końca świadoma rodzącego się uczucia, dlatego Mila powinna w mojej ocenie trzymać Zacharego na dystans.
Ciekawe, choć na dłuższą metę męczące były kolejne opowieści dotyczącego okoliczności trafienia do Tryjonu napotkanych przez głównych bohaterów osób. Przez to właśnie w tej opowieści nie działo się nic. Jedynie może rozdział „Życie” był ciekawy i powoli rozjaśniał mi sytuację, do czego zmierza końcówka. Bez wątpienia ta książka ma w sobie pewną mądrość, by korzystać z każdego dnia, nie marnować go na głupstwa, tylko cieszyć się tym, co się ma, bo nie wiadomo, dokąd życie nas zaprowadzi. Również i nasze dzieciństwo ma wpływ, jakimi dorosłymi się staniemy, a osobowości przypisane poszczególnym sytuacją w moim mniemaniu ma każdy z nas. Każdy z nas ma jedną twarz spokojną, umiarkowaną drugą przebojową, w zależności od okoliczności!
Ze swojej strony polecam, bo czyta się szybko, jest lekka w sam raz na jedno popołudnie
Książka przeczytana dzięki serwisowi
https://czytampierwszy.pl