"Kobiety są z raju, a faceci z dupy. Prawie wszyscy".
O kolejnej, wspólnej książce mojego ulubionego literackiego duetu wiedziałam nieoficjalnie dużo wcześniej. Nie chciałam jednak znać ani zarysu fabuły ani tytułu, aby gotowa powieść była dla mnie prawdziwą niespodzianką. I taką się w zasadzie okazała, gdyż nie sądziłam, że duet Witkiewicz & Rogoziński może się jeszcze bardziej dotrzeć i w konsekwencji zaoferować nam świetną rozrywkę na gorszy dzień.
Magdalena Witkiewicz – Matka Polka Pisarka, specjalistka od szczęśliwych zakończeń. Alek Rogoziński – książę komedii kryminalnej, specjalizujący się w mordowaniu z uśmiechem.
Basia nie ma szczęścia do mężczyzn, dlatego też po rozpadzie trzeciego związku przeprowadza się do Miasteczka ze swoim kotem Puszysławem i znajduje pracę w biurze matrymonialnym. W tym samym biurze zatrudniony zostaje Jacek, który pocieszenia szuka wyłącznie w damskich ramionach. Bohaterowie kojarząc pary próbują nie zwariować w towarzystwie groźnej szefowej oraz nawiedzonych sąsiadów pod postacią wróżki i zielarza.
I jak tu nie wielbić tego literackiego duetu, jeśli kolejną ich książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia, zaśmiewając się do łez. Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński wykreowali bowiem tak realistycznie komiczne postacie tej historii, że po paru dniach od zakończenie tej lektury, nadal chce mi się śmiać. Barwni bohaterowie pod postacią chociażby wróżki Nasihi, która cały czas zawzięcie dyskutuje z zielarzem Waldemarem to moja czołówka najzabawniejszych postaci. Do tej dwójki dochodzi nieobliczalna szefowa biura matrymonialnego, której mocno ekscentryczna kreacja nie daje o sobie zapomnieć. Takie trio w połączeniu z twardo stąpającymi po ziemi Basią i Jackiem nie mogło skończyć się inaczej niż serią zabawnych gagów, zapewniających mnóstwo śmiechu.
Autorzy wpadli na świetny pomysł umiejscowienia akcji swojej komedii obyczajowej w biurze matrymonialnym, gdyż to idealne miejsce na przedstawienie dziwacznych, ludzkich preferencji, odbiegających od normalności zachowań, czy też na poważnie – ludzkiej samotności. Pomysł na program, jaki stwarza Basia z marszem Mendelsona na czele to wątek, na myśl którego nie potrafię przestać się śmiać. Nie mogę także nie wspomnieć kreacji kota Puszysława, którego wszyscy fani prozy Magdaleny Witkiewicz doskonale znają. I zgadzam się ze stwierdzeniem, że "Kiedy kot siedzi na kolanach, nie wypada wstać".
Akcja "Biura M" dzieje się w doskonale wszystkim znanym Miasteczku, czyli w miejscu, w którym autorzy ulokowali fabułę swojej poprzedniej książki pt. "Pudełko z marzeniami". I chociaż główni bohaterowie to postacie zupełnie nowe, to w tle ich historii można spotkać osoby znane nam z "Pudełka" czy też z "Pracowni dobrych myśli". Myślę, że Miasteczko niebawem stanie się miejscem niemalże kultowym, będącym symbolem tego, że wszystko może się wydarzyć.
Ci którzy znają efekty duetu literackiego Magdy i Alka wiedzą, że po ich wspólnej książce mogą spodziewać się przerysowanych postaci i przede wszystkim odstających od rzeczywistości wydarzeń oraz zbiegów okoliczności. I tak w istocie jest, gdyż poziom nieprawdopodobieństwa chociażby pod postacią pojawienia się w biurze trzech Michałów i Elwirki to wątek, na który należy przymknąć oko. Najważniejsze jednak, że staje się on asumptem do wymyślenia komicznych sytuacji, powodujących wiele zabawnych sytuacji.
Przyznam, że po lekturze "Biura M" jestem nieco zdziwiona, gdyż opis na okładce książki sugerował mi zupełnie inne poprowadzenie losów Basi i Jacka. Ufam jednak, że być może w kolejnej części autorzy rozwiną to, o czym wszyscy myślimy i na co liczymy w przypadku tych bohaterów. Subiektywnie więc polecam tę książkę wszystkim miłośnikom komediowych klimatów.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl