Powieść jest przetłumaczona z języka angielskiego. Pozostało w niej sporo francuskich zwrotów wiążących się z miejscem akcji. Niestety wydawca "pożałował" na tłumacza języka francuskiego i dołączenie przypisów. Ze słowniczkiem część zwrotów jakoś przełożyłam samodzielnie, ale ... jednak uważam, że powinien zrobić to zawodowiec. Ponadto zauważyłam i błędy ortograficzne! (str.34- 3 wers od dołu) i ... nie podoba mi się to. Źle świadczy nie o pisarzu, ale o wydawcy, który tym razem zlekceważył czytelników. A szkoda, bo książkę przyjemnie się czyta. Powieść jest pogodna, pełna humoru i opisów pięknej Francji. Trochę schematyczna, typu - rzucam deszczową, mglistą Anglię, Londyn, nudną, choć dobrze opłacaną pracę i przeprowadzam się do słonecznej Francji, pachnącej lawendą i ... dobrą kuchnią. Jest tu i wątek kryminalny i trochę romansu. Hotel, w którym zamieszkał Anglik wziął nazwę od wódki o smaku anyżu. Powieść sprawia wrażenie niedokończonej. Być może przewidziana jest kontynuacja. Nie jestem jednak pewna, czy po nią sięgnę. Błędy i niepotrzebne "wstawki" mnie zniechęciły.
Zabawna, z typowo angielskim humorem opowiedziana historia dyrektora agencji reklamowej, który wprawdzie zdobył pieniądze i odniósł sukces, ale po czterdziestce i drugim rozwodzie jest już zmęczony życiem. Znudzony pracą i szarzyzną jesiennego Londynu jedzie na krótki urlop do Francji. W uroczej wiosce poznaje ładną Francuzkę i za jej namową remontuje na wsi stary dom, by poprowadzić w nim hotel....