Jest to jedna z nielicznych książek, które opowiadają o żołnierzach 19 i 29 Zgrupowania Piechoty Polskiej we Francji. Jest tu ciekawie przedstawione środowisko polonijne, podziały, sytuacja Polaków we Francji. Ciężka praca w kopalni itd. Autor opisuje okupację niemiecką, inną oczywiście niż w serialu Allo, allo (który zwykle nam się kojarzy z działalnością Niemców we Francji) inną również niż okupacja niemiecka w Polsce, jaką znam z opowiadań przodków. Opowiada o konspiracji. partyzantce i formowaniu się jednostek polskich. Dodam, że ci z Nordu i Pas-de-Calais byli przydzielani do 29 Zgrupowania Piechoty Polskiej, a do 19 Zgrupowania przydzielano Polaków z pozostałych regionów Francji. Książka zawiera również fotografie oraz mapki, które pozwalają lepiej zrozumieć akcję. Można też sporo dowiedzieć się o codziennym życiu Polaków, warunkach w jakich mieszkali, jak wyglądały domki przydzielane im przez kompanie węglowe,ich rozrywkach, sposobie spędzania wolnego czasu, poglądach itd. Widać tu też wpływ otoczenia (szkoła, praca, uprawianie sportu itd) nadawanie imion dzieciom, pseudonimy - Claude, Julien, Fransois itp
Wadą powieści jest zbyt częste powtarzanie słów "młodzi synowie proletariatu" , "partia" i tym podobnych. Książka była wydana w 1982 roku, więc właściwie jest to zrozumiałe. Inną rzeczą, z którą nie zgodziłabym się, jest fakt, że autor wspomina, że niektóre grupy Polaków przybyłych z Wesfalii popisywały się mówieniem wyłącznie po niemiecku, co denerwowało Francuzów. Polacy z Westfalii mieli silną świadomość polskości, nadawali dzieciom polskie imiona, modlili się po polsku. Niestety, musieli chodzić do niemieckich szkół, pracowali w niemieckich fabrykach i kopalniach i większość z nich po prostu nie umiała płynnie mówić po polsku. Niektóre rodziny zamieszkały w Westfalii jeszcze w XIX wieku. Odczułam tę opinię jako nieco krzywdzącą. Może niektórzy rzeczywiście się popisywali, ale część z nich, pomimo najlepszych chęci dopiero w Polsce uczyła się języka ojczystego. Jak już wspomniałam, jest to jedna z nielicznych książek o tych, którzy przyjechali z Zachodu do Polski. Celowo użyłam słowa "przyjechali", a nie wrócili, bo większość z nich urodziła się na zachodzie Europy i Polski nigdy nie widziała. Były to jedyne oddziały, które przybyły w pełnym umundurowaniu i z całym wyposażeniem. Autor opisuje ich defiladę Alejami Ujazdowskimi, w zniszczonej Warszawie. Ze wzruszeniem. Inny pisarz wspomina ją w zupełnie innych słowach - złośliwych, uszczypliwych... Czy na to zasłużyli?
Żołnierze zapomniani, chyba niedoceniani i właściwie nie wiadomo, jak potoczyły się dalej ich losy. Wspomniane są jedynie przydziały, jakie dostali a co dalej? Czy w nich wytrwali? Jak odnaleźli się w nowej dla nich rzeczywistości? Większość z tych, którzy wtedy maszerowali Alejami Ujazdowskimi już nie żyje. Często wracam do tej książki i zastanawiam się nad jej dalszym ciągiem, bo jest to jedna z powieści którą pisało samo życie a autor umiejętnie i z oddaniem dokumentował.
Książka bardzo interesująca dla miłośników dziejów II Wojny Światowej a ze względu na temat, bardzo rzadko poruszany - można ją określić jako rarytas.