Mediacja jest metodą rozwiązywania sporów, gdzie zwaśnione strony mają szansę na porozumienie w obecności osoby trzeciej. Mediator musi zachować dystans, nie może wyrażać swoich opinii ani uczuć jednocześnie starając się dociec do prawdy tworząc ugodę.
Ogromnie oryginalny i rzadko spotykany w literaturze temat, prawda? Ewa Zdunek podjęła się napisania historii, w której główną bohaterką jest Marta, która wraz z przyjaciółką prowadzi biuro mediatorskie. Jest rozwódką z dwiema córeczkami, w tle zaś wyłania się dość nietypowy konflikt z rodzicami oparty przede wszystkim na braku czułości ze strony matki. Dlaczego Marta jest traktowana 'po macoszemu'? Dlaczego w domu rodzinnym spotkała się głównie z chłodem i posępnym wzrokiem matki a ojciec nie zrobił nic, by zbliżyć się do córki? Jakby tego było mało,
bohaterka zostaje potrącona przez samochód...
Czy to był przypadek?
Później znikają jej córki...
Czy wróciły z wakacji z ojcem?
A może dziadkowie spełnili groźbę?
Kto wie gdzie one są?
Prywatne życie Marty staje się sprawą dość kryminalną... Wypadek, porwanie, były mąż, detektyw... Wszystko to składa się na emocje i wyczekiwanie na wyjaśnienie... Jednak sporo faktów mnie tutaj zaskoczyło - przede wszystkim tajemnicze zachowanie rodziców Marty, lęk młodej kobiety przed dyktaturą matki a już fakt, iż bohaterka skupiła się na mediacji w szkole na tyle, że jej tęsknota za córkami przygasła i zapomniała o ciszy ze strony detektywa, który poszukiwał dziewczynek...
Dla mnie to niepojęte!!!
Pomaga w sprawach innych a jej własne życie się sypie...
Bycie mediatorką zupełnie nie pomaga jej w prywatnych problemach.
Czasami jej zachowanie jest irracjonalne!
Bardzo się cieszę, że mogłam poznać pracę mediatora (w której najważniejszy jest początek i pytanie "o co chodzi stronom?/co chcą osiągnąć?") i dowiedzieć się jakimi sprawami się zajmują. Choć nie wszystkie są łatwe, często trwają dłużej niż się zakłada a ich wynik bywa zaskakujący, nie tylko z uwagi na uzgodnienia ugody, ale również tego, jak los pokieruje życiem stron. A życie jak wiecie bywa interesujące, intrygujące i pełne niespodzianek.
Momentami było jak w filmie sensacyjnym, ale mimo niewielkich rozmiarów, nie udało mi się tej książki przeczytać szybko. Zabrakło mi czegoś - magii, lekkości, a może ciążył mi sam styl autorki, ale daję jej kredyt zaufania, bowiem powieść nie została zakończona. Nie poznałam wyjaśnienia wszystkich tajemnic z głównego wątku, czyli dotyczących Marty, dlatego z chęcią sięgnę po kontynuację, jestem bowiem ogromnie ciekawa jak Ewa Zdunek poprowadzi poszukiwania odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące rodziny i przeszłości tytułowej "Mediatorki".
Autorka pokazała nam, że w każdym konflikcie można znaleźć kompromis, trzeba tylko chęci. Pomóc może ktoś bliski lub całkiem obcy, bowiem sami nie zawsze potrafimy dostrzec sedno problemu a przecież zdarzają się również sprawy z 'drugiem dnem'... Oczywiście, bywa i tak, że łatwiej jest doradzać innym, jednocześnie nie radząc sobie z problemami własnymi.
Podsumowując - "Mediatorka" to napisana ciekawie i z humorem powieść, inspirowana doświadczeniami autorki. Szczegółowo i z dużą wiedzą opisała konkretne przypadki mediacji, dzięki czemu można poznać obszary życia, o których często nie mamy pojęcia. W książce nie zabrakło trudnej codzienności, emocji, tajemnic z przeszłości oraz patologicznych relacji matki z córką. Opinię o tej pozycji warto wyrobić sobie osobiście, mnie pozostaje oczekiwanie na kontynuację.
recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2018/04/ewa-zdunek-med...