Ta powieść jest pełna przeciwieństw. Z jednej strony ogromnie irytuje, a z drugiej niesamowicie urzeka. Podobnie jest z Parker, czyli naszą główną bohaterką. Jej przeżycia wpłynęły na jej zachowanie i strasznie współczuję, że musi się zmagać z ich następstwami, absolutnie nigdy nie chciałabym być w jej sytuacji, ale to nie zmienia faktu, że przez większą część powieści ledwo ją terowałam. Jej stosunek do innych ludzi jest dość zaskakujący, ponieważ Parker nie lubi ludzi, ot tak po prostu. Nie lubi i już, niczym rozpieszczona królewna, nie boi się ich, nie ma do nich żalu. Po prostu ją irytują. To dzięki jej denerwującej naturze powieść, która mogłaby być poruszającym, ale jednak nieco nudnym dramatem okazała się wstrząsającą opowieścią o miłości, zaufaniu i życiu.
"Nie potrzebuję, by tysiące ludzi wiedziało, że istniałem. Chcę tylko, aby ktoś wiedział, że żyłem."
„Dziesięć poniżej zera” jest nieco podobna do „Zanim się pojawiłeś". To porównanie sugeruje, że ta opowieść będzie przewidywalna. I co? I dokładnie taka jest, ale jest również świetnie napisana i absolutnie poruszająca. Mimo że główna bohaterka nie co mnie irytowała, wszyscy bohaterowie byli niesamowicie wyraziście wykreowani, a ich charaktery złożone i dobrze przemyślane. Nic tu się ze sobą nie kłóciło, nic nie zgrzytało. Oczywiście są to osoby, które mają równie wiele wad, jak i zalet i żadna z postaci nie jest bohaterem idealnym. Właśnie dlatego tak łatwo mi się ją czytało. Bez problemu odnalazłam się w ich towarzystwie. Sama fabuła z pozoru prosta i nieskomplikowana chwyta za serce nie tylko niesamowitymi wibracjami, jakie w sobie niesie, ale i zapowiedzią czegoś pięknego, w czym będziemy uczestniczyli. Odnosiłam wrażenie, że autorka miała już dokładnie przemyślaną historię bohaterów, dlatego właśnie często podczas czytania nagle i niespodziewanie doznawałam zdumienia, gdy pojawiało się zrozumienie, pewnych umykających mi do tej pory faktów.
Niesamowity jest tu również wątek miłosny. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że miłość się pojawiła, ale nie spodziewałam, że rozwinie się w taki, a nie inny sposób. Był to dla mnie powiew świeżości, ponieważ bohaterowie nie zachowują się jak typowa zakochana para, powiem więcej, oni nie zachowują się nawet jak para kolegów. Ich zachowanie całkowicie odbiega od tego niczego można się po nich spodziewać i to mi się właśnie podobało w tej książce. Dzięki nim właśnie udało mi się wybuchać śmiechem podczas lektury, co umiliło mi jej czytanie.
Autorka niezaprzeczalnie potrafiła mnie zaciekawić już od pierwszych stron. Przyjemny i prosty język, którym się posługuje, sprawia, że jej książkę czyta się błyskawicznie. Akcja jest raczej spokojna. Wydarzenia następują systematycznie, bez zbędnego natężenia, ale o dziwo wcale nie jest to wada powieści. Fabuła jest podzielona na to, co było kiedyś i obecne wydarzenia, co pozwala lepiej zrozumieć bohaterów i ich motywy.
"Chce jednej słodkiej chwili, jednego momentu w mojej pamięci, aby trzymać się go, kiedy moja dusza odejdzie z tej ziemi."
„Dziesięć poniżej zera” jest wspaniałą historią o przyjaźni, miłości i zrozumieniu drugiego człowieka. Jest niesamowitą opowieścią o tym, że doceniamy życie, dopiero gdy śmierć zagląda nam prosto w oczy, a czasami nawet i to nie pomaga. Mam nadzieję, że udało mi się Was namówić na lekturę powieści Whitney Barbetti, ponieważ jestem pewna, że długo o niej nie zapomnicie.