Jako że ostatnimi czasy nie za często sięgam po książki fantasty jakoś zatęskniło mi się za czarodziejami i magią, dlatego też mój wybór padł na powieść "Dom wschodzącego słońca".
Zaczynając czytać książkę wkroczyłam do świata magii i poznałam grupę czarodziejów. Różnią się oni umiejętnościami, wiekiem, charakterem. Autorka tworząc tych magicznych bohaterów zdecydowała się na ich dobrą kreację. Dzięki temu poznałam nie tylko ich teraźniejsze życie, ale także wiele rzeczy z przeszłości.
Jeśli chodzi o samą treść to powiem szczerze, że będę miała problem z jej streszczeniem. Początkowo autorka skacze od bohatera do bohatera, od wątku do wątku. Literatka nie rozwija tych wątków za dokładnie a takie skoki tylko wprowadziły chaos. Niby poznałam życie magów, ale nie wiem jaki to miało sens w porównaniu z zakończeniem.
Ostatni etap powieści jest najbardziej ułożony, spokojny i konkretny.Najwięcej też się tam dzieje oraz nie panuje tam chaos.
Nie ma tutaj jednego narratora, jako czytelnik miałam wgląd w życie i minimalne myśli wszystkich postaci.
A co do treści...Początkowo czytelnik poznaje magów i ich historię. Gabriela muzyka, który miał trudną młodość. Siostrę Weronikę, która choć jest magiem jest też zakonnicą, która pomaga ubogim, Timmy - kaleka o mocno rozwiniętych umiejętnościach informatycznych, łączący się z siecią, oraz Lioyda najbardziej mrocznego i przerażającego maga z Domu wschodzącego słońca, który dla przyjaciół jest oddany i waleczny, ale dla wrogów jest bezwzględny. Najmłodszym członkiem załogi jest Eunica, która dopiero odkrywa swoje talenty i zdolności magiczne. Jest jeszcze kilka innych mniej znaczących - i słabiej przedstawionych postaci. Cała ta grupa będzie musiała zmierzyć się ze Smokiem, którego na Ziemie sprowadził ojciec Eunice...
Autorka ma bardzo lekkie pióro, więc czytanie jest szybkie, niestety nie odczułam w nim klimatu, większego zaangażowania. Często się gubiłam w treści i musiałam wracać do przeczytanych zdań. Chaotyczność, zmiana bohaterów i wątków nie sprzyja wczuciu się w historię. W trakcie czytania nie odczuwałam też emocji, lęku o bohaterów, choć co niektórych obdarzyłam sympatią.
Pomył autorki na stworzenie powieści jest bardzo fajny, nie jest szablonowy, oklepany. Nie ma tutaj wątków romantycznych jest magia, niebezpieczeństwo i walka.
"Dom wschodzącego słońca" jest dobrze napisaną powieścią z ciekawymi bohaterami, ale...coś mi w niej zabrakło. Nie potrafiłam odnaleźć się w świecie stworzonym przez autorkę. Ten świat był za "sztywny" za "zimny" jak na magiczne klimaty.
Powieść przeczytałam szybko, ale jakoś fabuła nie zostanie ze mną na dłużej.
Trudno jest mi ocenić książkę i też nie wiem czy ją polecać, czy odradzać.
Fabuła ma potencjał, może następne tomy będą bardziej magiczne.