"Player One" odkryłam dzięki zwiastunowi w kinie. Od razu widziałam, że to coś dla mnie. Jednak w momencie w którym odkryłam, że jest to ekranizacja książki, moje podekscytowanie tylko wzrosło i za cel honoru uznałam przeczytanie książki przed pójściem na film do kina. Ernest Cline prezentuje nam nieciekawą wizję przyszłości, w której paliwa kopalne są na wykończeniu, Ziemia jest przeludniona, a dodatkowo pogoda na Ziemi staje się nieprzewidywalna, w skrócie - głód, brud i ubóstwo wszędzie. Ale w tak strasznej wizji jest jeden promyk nadziei - nazywa się on OASIS. Wirtualna rzeczywistość, która jest czymś dużo więcej niż zwykłą grą. To nowy sposób na życie - w OASIS ludzie pracują, bawią i uczą się.
Jednak w dniu, w którym umiera Halliday, twórca tej wspaniałej rzeczywistości, idol milionów, gra przeradza się w gigantyczny konkurs. Gdzieś w odmętach tysięcy stworzonych planet znajdują się trzy klucze i trzy bramy, które skrywają wielką fortunę i ... prawa administratora do OASIS. Wtedy setki graczy rzucają się w wielki wyścig, szukając wskazówek do rozwiązania zagadek w zostawionym przez twórcę Almanachu Anoraka, od teraz świętej księdze każdego jajogłowego - czyli oddanych poszukiwaczy ukrytego Wielkanocnego Jaja.
Wade Wats jest jedną z takich osób - jego całe życie skupione jest w wirtualnym świecie. To tam Wade, pod postacią awatara zwanego Parzivala, nauczył się liczyć i czytać, a teraz uczęszcza do wirtualnej szkoły. Jest jajogłowym w pełnym znaczeniu tego słowa - wie wszystko o Hallidayu, o Almanachu Anoraka i wszystkich wymienionych tam zespołach, filmach, serialach, a lubiane przez twórcę gry przeszedł - i to setki razy, aż nie osiągnął w nich perfekcji. Wszystko to z nadzieją, że może pewnego dnia uda mu się rozwiązać zagadki, znaleźć klucze i przejść przez bramy. Mimo to ze względu na brak pieniędzy, nie może on sobie pozwolić na badanie wszystkich tropów.
A jednak po pięciu latach bezowocnych poszukiwań, gdy szał wokół konkursu zaczyna powoli cichnąć, to ten zwyczajny chłopak znajduje pierwszy klucz - Miedziany Klucz.
Cała historia jest dokładnie przemyślana i zaplanowana. Nie ma tu luk fabularnych, a historia nie jest zbudowana z oklepanych schematów. Parzival dzielnie stawia czoła kolejnym łamigłówkom, tak samo jak jego przyjaciele, a zarazem rywale, ale nie jest to jego jedyne zmartwienie. Cały czas po piętach depczą mu pracownicy IOI, Szóstki, chcące zdobyć Wielkanocne jajo i przejąć raj jakim jest OASIS, a następnie obciążyć wszystkich użytkowników abonamentami i różnymi dodatkowymi opłatami. Jednak jajogłowi nie chcą dopuścić do zniszczenia także i tego świata. Gracze będą musieli połączyć siły, by pozostawić panujący porządek i obronić wolność sieci. Jednak jak pogodzić rywalizację, przyjaźń i miłość w tym szaleńczym wyścigu?
Według mnie narracja to kolejny niezwykle mocny punkt powieści. Chociaż zawsze z rezerwą podchodzę do pozycji pisanych w trybie pierwszoosobowym, Ernest Cline pokazuje, że wie co robi, i w taki oto sposób z każdą kolejną stroną coraz lepiej rozumiesz obsesję Wade'a na punkcie tego konkursu i sam wkręcasz się w popkulturę lat 80-tych. Dzięki temu, z jaką pasją bohater opowiada o swoich poszukiwaniach, wszystkie szczegóły dotyczące popularnych gier komputerowych i filmów, opisy historii ich rozwoju, nie są w żaden sposób nużące, a wręcz z przyjemnością pochłania się te informacje wraz z Parzivalem, próbując znaleźć kolejne wskazówki. W dodatku książka nie nudzi przydługimi opisami, akcja nie jest też rozciągana w wielostronicowe opisy, a dzieje się dużo!
Książkę czyta się szybko - to taka pozycja, która wciąga i trudno ją odłożyć. Ciągle powtarzałam sobie: "jeszcze tylko jedna strona" i w taki oto sposób po dwóch zarwanych nocach dotarłam do ostatniej strony. W niektórych wypadkach pół tysiąca stron to jednak za mało i chciałoby się więcej i więcej, ale trzeba przyznać, że autor wykorzystał każdą stronę! Narracja, fabuła, bohaterowie - wszystko cały czas trzyma wysoki poziom. Naprawdę polecam wszystkim nerdom, geekom, graczom, fanom science fiction oraz wszystkim innym