Jedenastoletnia detektyw w akcji

Recenzja książki Zatrute ciasteczko
O serii Alana Bradleya Flawia de Luce słyszałam już wielokrotnie od kilku lat. Oprócz pozytywnych opinii przeczytanych w internecie, kilkoro znajomych osobiście opowiadało mi o dziewczynce walczącej ze złem - rozwiązującej zagadki kryminalne jednocześnie próbując zrobić na złość swoim siostrom. Wreszcie rozpoczęłam swoją przygodę z przygodami jedenastoletnią detektyw. Czy mi się podobało?

Na progu rezydencji Buckshaw, gdzie mieszka Flawia de Luce wraz z ojcem i siostrami, kucharka znajduje nieżywego bekasa kszyka. Widok jest tym bardziej niecodzienny, gdyż ptak ma znaczek pocztowy nadziany na dziób. Kilka godzin później na grządce z ogórkami dziewczynka niemal potyka się o człowieka, który wyrzekłszy do niej jedno słowo... umiera! A przecież sama słyszała jak w okolicach północy kłócił się z ojcem w gabinecie... Czy to ojciec go zabił? Czego mogła dotyczyć ich nocna rozmowa?

Niezwykłe wydarzenia stają się impulsem do przemiany jedenastolatki w detektywa. Od tego momentu, pasjonująca się chemią Flawia, rozpoczyna swoje własne, niezależne śledztwo. To niesamowite, że dochodząc do prawdy o zmarłym, była wciąż przed policją... Kim był i dlaczego przybył do Buckshaw? Czy ojciec znał go wcześniej? Niewiarygodna dedukcja i fenomenalne zachowanie nastolatki!

Alan Bradley umieścił akcję swojej powieści w latach pięćdziesiątych XX wieku w angielskim miasteczku Bishop Lacey, sami przyznacie że to dość oryginalne. Jednak również z tego powodu trudno szło mi na początku wczytanie się w historię, by poczuć jej specyficznego ducha. Ale kiedy już szczegóły techniczne przestały mieć znaczenie... stałam się niewolnicą tej opowieści!

Trup, policja, tajemnice, iluzja, mroczna przeszłość czy wyszukiwanie informacji bez możliwości użycia nowoczesnych technologii to istotnie intrygujące połączenie. Przywykłam bowiem do współczesnych działań policji, gdzie internet czy telefony komórkowe odgrywają ważną rolę.

Bradley stworzył świetną kreację głównej bohaterki, która bawi i zaskakuje. Jedenastoletnia dziewczynka jest nie tylko pasjonatką chemii, potrafi stworzyć różne roztwory czy trucizny, ale posiada również szeroką wiedzę z zakresu literatury, muzyki, polityki czy filmu, gdyż często używa w wypowiedziach odniesień do utworów czy postaci. Flawia potrafi doskonale kojarzyć fakty, tu coś podsłucha, tam coś przemilczy, gdy trzeba to skłamie czy nagnie prawdę, byle poradzić sobie w życiu (w rezydencji de Luce'ów panują dość chłodne stosunki, bowiem starsze siostry jej nie lubią a ojciec wciąż żyje wspomnieniem utraconej żony) i rozwiązać sprawę śmierci w ogórkach. Tylko czy to bezpieczne?


Podsumowując - "Zatrute ciasteczko" jest teoretycznie początkiem serii adresowanej do młodych czytelników, jednak bawiłam się podczas lektury znakomicie! Świetna dedukcja, nieuchwytne myśli dotyczące ważnych wydarzeń czy powiązań, błyskotliwa bohaterka oraz nieoczekiwane zakończenie - kryminał idealny, prawda? Jeśli lubicie zaskakująco rozwijającą się akcję na angielskiej prowincji, przesyconej chwilami czarnym humorem i małomiasteczkowym życiem w kokonie problemów czy zaszłości to jest to lektura dla Was. Polecam!

recenzja pochodzi z mojego bloga: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2018/03/alan-bradley-z...
Dodał:
Dodano: 30 III 2018 (ponad 7 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 238
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Zatrute ciasteczko



Jest początek lata w sennej angielskiej wiosce Bishop's Lacey. W wielkim domu Buckshaw ambitna młoda odkrywczyni Flawia de Luce przeprowadza eksperymenty chemiczne w laboratorium odziedziczonym po ekscentrycznym wuju. Pracuje nad truciznami. Pewnego ranka na grządce z ogórkami odkrywa trupa. Zostawia probówki i palniki Bunsena, postanawia rozwiązać osobiście kryminalną zagadkę, ku utrapieniu miejs...

Ocena czytelników: 4.92 (głosów: 14)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0