Nie wiem jaką ocenę przyznać tej powieści. Jest to bardzo dobry kryminał retro, którego akcja toczy się w XIX wiecznej Warszawie. Wątki kryminalne ciekawie przeplatają się ze szpiegowskimi. Inteligentny, błyskotliwy, spostrzegawczy a do tego sympatyczny i przystojny detektyw prowadzący śledztwo. Skutecznie, pomimo rozmaitych trudności. Pojawia się też tajemnicza Rita Hama (anagram imienia i nazwiska Mata Hari), jest wzmianka o sklepie Wokulskiego. Bardzo sympatyczne nawiązanie do „Lalki” Bolesława Prusa. Są opisy miasta, strojów, obyczajów, fragmenty artykułów prasowych. Dołączono stare zdjęcia, mapki. I to są zalety tej powieści. Wadą jest wątek „erotyczny”, zwłaszcza scena w hotelu. Zarówno ten epizod jak i postać Wery nic nie wnosi do utworu, raczej wprowadza niepotrzebne zamieszanie i psuje wizerunek Zofii. A szkoda bo byłaby to ciekawa postać. Piękna, zdolna kobieta, wykształcona, lekarka, silna osobowość - nie ma nic wspólnego z próżną, zepsutą hrabianką. Romans Zofii i van Houtena? To też za wiele powiedziane. Kilka słów, wymiana prezentów gwiazdkowych (jeden zwrócony ofiarodawcy), kilka godzin spędzonych razem w prosektorium! Ja się uczucia między nimi w tekście powieści nie dopatrzyłam. Co prawda detektyw oświadczył się, ale nie mam pojęcia, co go do tego skłoniło? Może miłość? Narrator niewiele o niej wspomina. Owszem, panna mu się podoba, jest nią zauroczony. Ona również jest zachwycona przystojnym i eleganckim przybyszem, ale to chyba za mało, aby na tym budować wspólne życie. Ciekawa akcja, postacie, doskonale oddane realia miejsca akcji i epoki, ale … no właśnie! Głównym bohaterem jest moskiewski śledczy oddelegowany do Warszawy – Estar Pawłowicz van Houten. Błyskawicznie skojarzył mi się z bohaterem kryminałów Borisa Akunina – Erastem Piotrowiczem Fandorinem (nazwisko pochodzące od holenderskiego – van Doren) Estar to anagram imienia Erast. Takich podobieństw jest więcej – siwizna pomimo młodego wieku, lekkie zacinanie się podczas rozmowy, uprawianie gimnastyki i sztuk walki, japoński służący, fascynacja Japonią, welocyped – Fandorin również był zapalonym cyklistą, korzystanie z najnowszych osiągnięć techniki, dbałość o wygląd i modne ubrania, krytycyzm w stosunku do dynastii Romanowów i rosyjski patriotyzm, nieprzekupność itd. Są tu też aluzyjne zwroty nawiązujące do powieści Akunina - carska roszada – gambit turecki, kochanek śmierci, dekorator, nefrytowy różaniec itd. Jest tego więcej, ale wymieniłam te, które szczególnie wyróżniały się nawiązaniem do tamtego cyklu powieściowego.
O ile wzmianka o sklepie Wokulskiego pasuje do klimatu, akcji i nie narusza praw autorskich, to te nawiązania do prozy pana Akunina jednak są problematyczne. Zwłaszcza, że autor niewiele napomyka o źródle swego natchnienia. Może to ukłon w stronę pisarza, uznanie dla jego twórczości, ewentualnie próba parodiowania postaci rosyjskiego detektywa, ale i w tym przypadku maleńka, żartobliwa wzmianka w Aneksie o tzw. Acta Fandoriniana i Annales Van Dorniensis to niewiele. Nie ma też wzmianki o twórcy tej postaci. A powinna być. Aby nie było wątpliwości co do intencji autora.