Recenzja książki Pieśń Lodu i Ognia: Uczta dla wron: Cienie śmierci
W pierwszej części "Uczty dla wron" tempo akcji znacznie spada.
Znów mamy mrowie postaci, o większości z nich autor jedynie wspomina.
Po raz kolejny musiałem zmierzyć się z ogromnym pesymizmem moralnym pisarza.
A postać którą w prologu polubiłem, mianowicie Pate już na wstępie zostaje uśmiercony.
Nawet obrzędy religijne są czymś strasznym i obrzydliwym.
Prorok topi w morzu swoich wiernych, składając z nich ofiarę.
Jednocześnie wierząc że gdy zginą w odmętach wody połączą się z bogiem.
Przez śmierć narodzą się na nowo, by żyć wiecznie.
W tym bestialskim, okrutnym świecie "Pieśni lodu i ognia" wygrywają tylko najsilniejsi.
Ci którym na przykład brak sprytu, szybko mogą pożegnać się z życiem.
"Milczenie jest przyjacielem księcia. Słowa są jak strzały. Gdy już je wypuścisz, nie możesz ich przywołać z powrotem."
"Prawdę powie ci zwierciadło a nie języki mężczyzn"
"To co jest martwe nie może umrzeć, lecz odradza się twardsze i silniejsze."
Tyt. oryginalny: A Feast for Crows
pierw. wyd.: 2005
pierw. wyd. polskie: 2006
stron: 480
Po śmierci króla potwora, Joffreya, Cersei przejęła władzę w Królewskiej Przystani. Śmierć Robba Starka złamała kręgosłup buntowi północy, a rodzeństwo Młodego Wilka rozproszyło się po całym królestwie jak nasiona rzucone na jałową ziemię. Jednakże, jak po każdym wielkim konflikcie, wkrótce zaczynają się...