,,Projekt Matka” trafił w moje ręce w dość trudnym dla mnie okresie. Okres ciąży był dla mnie niezwykle trudny nie tylko pod względem dolegliwości ciążowych, ale i psychicznie.
Nigdy nie rozpływałam się na widok bobasów, nie marzyłam o wielodzietnej rodzinie, ani obyciu matka polką. Nie mogłam sobie wyobrazić siebie jako MATKI. No bo jak? To do mnie nie pasuje. To nie mój świat.
Biorąc do rąk ,,Projekt matka” miałam nadzieję na prawdziwy wgląd w macierzyństwo, ale taki trochę z przekąsem. Z tą nutką humoru, która pomimo wielu obaw i pytań, rozweseli mnie i da tego powera na macierzyństwo.
Niestety z braku czasu, książkę przeczytałam dopiero we wrześniu. W czasie kiedy macierzyństwo nie było dla mnie czarną magią i już co nieco mogłam w tej kwestii powiedzieć. Kiedy sama nie raz i nie dwa muszę zmierzyć się z tymi problemami, ale i radościami z bycia mamą.
Małgorzata Łukowiak wydała mi się osobą podobną do mnie w kwestii poglądu na macierzyństwo. Tak samo, jak mnie widok małych dziecięcych stópek nie rozczulał jej. Nie mlaskała też na widok pulchnych rączek.
Mimo to pewnego dnia zaczyna się zastanawiać ,,co by było, gdyby". Czy to już ostatni moment na to, żeby się zdecydować? Czy w jej życiu jest miejsce na dziecko? Po wielu rozważaniach razem z Ludwikiem podejmują decyzję. Pora na PROJEKT DZIECKO.
Okazuję się, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Projekt Dziecko napotyka na swojej drodze problemy. Śledzimy dalsze starania, ale i nie tylko. W końcu oprócz dziecka jest jeszcze codzienność, która wymaga od nas ogarnięcia.
Myślę, że nie da się opisać wszystkich emocji i wrażeń, jakie wywołał we mnie Projekt Matka. Uśmiechałam się pod nosem, myśląc: Kurde to nie tylko ja mam czasem dość.
Każda ma tę chwilę zwątpienia. Kiedy ręce opadają i ma się ochotę uciec jak najdalej od macierzyństwa (zaraz po ucieczce wracamy biegiem do domu — no bo kto inny zrobi to, czy tamto tak samo dobrze, jak my? 😆).
Autorka w swojej powieści nie słodzi. Nie lukruje wizji macierzyństwa. Pokazuje go takim, jakie jest. Pokazuje, że bywa trudno i że pogodzenie swojego dotychczasowego życia wcale nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.
Oprócz poznawania jej sposobu na macierzyństwo poznajemy również jej zdanie na temat wypowiadaniu się mediów o macierzyństwie i postrzeganiu kobiet. Trzeba przyznać, że choć opisuje to wszystko z ironią, to jej opisy są bardzo trafne.
,,Projekt Matka” przypomina nam, że choć jesteśmy matkami, to dalej jesteśmy również kobietami. Pokazuje, że wraz z pojawieniem się dwóch kresek nie dostajemy w gratisie tony cierpliwości i doby z gumy. Myślę, że każda z nas (matka, ciężarna, planująca i przeciwniczka) znajdzie w tej książce coś dla siebie.
Recenzja pochodzi z bloga:
www.worldbysabina.blogspot.com