A co powiecie na weselne klimaty? Ale takie z przymrużeniem oka, opisane w zabawny sposób
Taką właśnie książkę miałam okazję przeczytać. Chwyciłam po nią z nadzieją na jakiś romansik i otrzymałam bardzo fajną, momentami zabawną powieść z delikatnymi miłosnymi podrygami
Także zawczasu powiem Wam, że na wielki, płomienny romans, love story i takie rzeczy nie macie co liczyć, ale mimo tego, że ja to takie romansidła uwielbiam najbardziej to jednak tę książkę także czytało mi się bardzo fajnie
Louna to nastolatka, której matka jest znaną konsultantką ślubną. Prowadzi firmę wraz z przyjacielem, oboje mają bardzo ciekawe podejście do ślubów, a na dodatek fajne poczucie humorów więc ich komentarze i przemyślenia na temat wesel, panien młodych czy teściowych są naprawdę zabawne. Louna pomaga im w czasie wakacji przy organizowaniu ślubów więc ona także nie jedno już widziała. Dlatego też ma tak sceptyczne podejście do wielkich miłości i happy endów. Jednak to nie jedyny powód. Louna mimo swojego młodego wieku przeżyła już swoją wielką miłość i tak szybko jak pojawiła się ona w jej życiu, tak też szybko została jej odebrana. Dziewczyna doświadczyła ogromnej straty, jej serce rozpadło się na kawałeczki. Ona sama nie wierzy, że jeszcze kiedykolwiek mogłaby coś poczuć. Stała się samotnikiem, jest burkliwa, niewiele w niej radości z życia. Na temat chłopaków nie ma zamiaru nawet myśleć. Nawet wtedy kiedy na jednym ze ślubów spotyka przystojnego podrywacza o imieniu Ambrose. Od początku tylko ją irytował więc kiedy okazuje się, że w ramach resocjalizacji będzie pracował w ich firmie, dziewczyna jest załamana. Jednak z czasem przyzwyczaja się do zachowania Ambrose'a, do jego lekkiego podejścia do życia, do wiecznego optymizmu. Ta dwójka jest zupełnym przeciwieństwem, a jednak udaje im się zaprzyjaźnić. Ambrose za sprawą zakładu nakłania nawet Lounę do wyjścia do ludzi, do tego, aby zaczęła niezobowiązującą randkować. Dziewczyna nie wie, że on ma w tym swój cel. Jednak nie wszystko idzie tak jak to sobie zaplanował...
Tak jak wspominałam Wam powyżej, nie jest to książka gdzie przeczytamy jakąś piękną historię miłosną. Chociaż w sumie to może i taką przeczytamy, ale jest to raczej tylko wspomnienie zranionej dziewczyny. Ta książka to opowieść o wielkiej stracie, o pierwszej miłości, o oczekiwaniach, planach i nadziejach, które wyparowały w trakcie kilku chwil. Jest to też opowieść o ślubach widzianych od kuchni, o rozhisteryzowanych pannach młodych i czepialskich teściowych, o pesymistycznym i optymistycznym spostrzeganiu świata, o powolutku kiełkującym uczuciu, o przyjaźni, o nowym początku, o zmianach... Mogłabym pewnie jeszcze tak wymieniać i wymieniać, ale sądzę, że wiecie już o co chodzi. Historia ta jest taka słodko-gorzka, momentami smutna, momentami pełna nadziei, a momentami zabawna. Czyta się ją bardzo dobrze, jest ciekawa, wciągająca... Pomimo tego, że może nie dzieje się tutaj zbyt wiele, nie ma jakieś wartkiej akcji to i tak nie sposób się przy niej nudzić. Także pozostaje mi napisać, że ją Wam polecam