Za moment święta więc czas nastroić się w końcu nie tylko zimowo ale i świątecznie. W takim właśnie celu postanowiłam chwycić po książkę z zimową okładką, w końcu miła lektura, szczególnie lekki romans jest dobry na zimowe wieczory (no dobra na każdą porę dnia, o każdej porze roku, ale że akurat mamy zimę...). Także co tu dużo mówić, zobaczyłam zimową okładkę, zobaczyłam też że to trzecia część serii Chapel Springs i już nie mogłam się doczekać kiedy po nią chwycę
Chapel Springs to malutkie, piękne miasteczko gdzie mieszka rodzina McKinley. Seria ta opowiada w każdej książce po kolei o losach jednego z czwórki rodzeństwa. W poprzednich częściach mogliśmy przeczytać o dwóch siostrach, o tym jak to się stało, że spotkały miłość swojego życia i jak potoczyła się ich historia. Tym razem główna bohaterką jest najmłodsza z sióstr, przypuszczam że kolejna część będzie opowiadała o ich najstarszym i jedynym bracie
Ale dzisiaj skupie się jednak na PJ (czyt. PiDżej) oraz na tym jak zechciała ona spełnić marzenie swojego życia...
PJ jest niezwykle utalentowaną kucharką. Marzy o otwarciu własnej restauracji. Jednak nie bardzo może pozwolić sobie na lokal... Ale szczęśliwy traf chciał, że jeden z domów w miasteczku zostaje wolny, a właścicielka jest nie tylko bogata, ale i ekscentryczna i w rezultacie postanawia oddać dom osobie, która przedstawi najciekawszy i najbardziej dochodowy biznesplan. PJ nie waha się ani chwili, wygra ten dom, przedstawi wspaniały plan restauracji oraz hotelu. Jest przekonana o tym, że wygra, w końcu w miasteczku brakuje noclegów dla turystów... Jednak nie wzięła ona pod uwagę tego, że pojawi się ktoś spoza miasteczka, ktoś kto przedstawi ciekawą ofertę, kogoś kto ma wspaniały pomysł i szlachetne pobudki. Cole Evans także chce zdobyć ten dom. Chce w ni otworzyć dom przejściowy dla młodzieży opuszczającej rodziny zastępcze. Chce stworzyć odpowiedni start grupce dzieciaków. Chce im pomóc i doskonale wie jak to zrobić. Jego pomysł jest dobry, ale pomysł PJ także. W rezultacie właścicielka domu wymyśla tak szalone rozwiązanie, że PJ i Cole zupełnie nie mogą w nie uwierzyć. Przez cały rok mają mieszkać pod jednym dachem, dzielić się domem wprowadzając w życie swoje pomysły. Po roku okaże się kogo plan był lepszy, bardziej rentowny i kto ostatecznie zdobędzie dom. Cole i PJ są rywalami, oboje walczą o spełnienie swoich życiowych planów, jednak muszę przetrwać ze sobą cały rok... Ta dwójka od samego początku działała sobie na nerwy, nie potrafili przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu nie wszczynając po chwili kłótni. Przecież to nie może się udać. Jak oni mają mieszkać ze sobą cały rok? Jednak z czasem oboje łagodnieją, poznając się coraz lepiej, zaprzyjaźniają się... Jednak obojgu cały czas kołacze w głowach myśl, że są rywalami, że jedno z nich zaprzepaści marzenia drugiego, że albo PJ, albo Cole straci oszczędności swojego życia i będzie musiało się wycofać...
Lubię tę serię... Powieści te są takie ciepłe, spokojne, przyjemne... Czyta się je naprawdę miło i z zainteresowaniem. Nie ma tutaj jakiś porywających zwrotów akcji, ale nie ma też szans na nudę. Jest tu kilka sytuacji, które z pewnością sprawią, że nie będziemy mogli się oderwać od książki, zresztą mnie bardzo zaciekawiło to czy ta dwójka jakoś w końcu do siebie dotrze, jak pokonają przeciwności, jak poradzą sobie z problemami, jak rozwiną się ich biznesy... Naprawdę fajnie mi się czytało tę książkę
Jeśli jednak poszukujecie wielkich romansów, porywów serc, namiętności - to tutaj tego nie znajdziecie. Tutaj faktycznie jest jakieś uczucie, ale jest bardzo delikatne i rozwija się powolutku. Ale to nic, ta książka jest taką miłą, ciepłą lekturą idealną na zimową nudę
Polecam!